sobota, 6 grudnia 2014

Song-fick - Aku no musume/Aku no meshitsukai – Rozdział 5



Historia zła - Rozdział 5



Tyrańska królowa darzyła miłością
mężczyznę w błękicie zza morza.
Jednakże on od pierwsza wejrzenia zakochał się
w dziewczynie w zieleni z państwa sąsiedniego.

[Sakuraya]

 Jak to jest, że ludzie tak mi ufają? Czy naprawdę nie potrafią dostrzec grzechów, ukrytych za uśmiechem? Wyrobili sobie o mnie zdanie miłego i uprzejmego, a teraz nie potrafią, lub też nie chcą widzieć, jak się zmieniłem? A może po prostu jestem na tyle dobrym kłamcą, że nie daję im szansy na zobaczenie mojej złej strony? Do końca nie wiem jak to jest, ale tak czy inaczej - jest mi to całkowicie na rękę.

 Wiesz, dzisiaj jeden z twoich podwładnych powiedział do mnie "Wyglądacie tak samo, więc pewnie gdybyś zajął miejsce króla nikt nawet by nie zauważył. I wiesz co? Jeżeli mógłbym wybrać wolałbym, żebyś to ty rządził". Miałem ochotę wyśmiać jego słowa, ale... chociaż mnie to rozbawiło, coś zrozumiałem. Tak długo jak nie widzą moich wad i mają mnie za przyjaciela, mogę nimi kierować. Wiedzą, że obecnie jestem osobą, która ma do ciebie największy dostęp, więc jeżeli pozwolę im myśleć, że pomagam im w cichym odsunięciu cię od władzy, jestem na wygranej pozycji, a oni nawet się do ciebie nie zbliżą. Kto wie, może nawet uda mi się sprawić, żeby w razie potrzeby stali się twoim murem?

 Heh, kiedy zacząłem myśleć w ten sposób? Od kiedy zacząłem zastanawiać się nad tym jak grać żywymi figurami? Nawet tego nie zauważyłem.

 Bezgłośnie wzdycham i pociągam za lejce, zatrzymując konia. W tym miasteczku jest tyle krętych uliczek, że dużo łatwiej będzie dostać się na plac, idąc pieszo.

 Na twoje polecenie wybrałem się do sąsiedniego kraju, z tak błahym zadaniem jakim jest kupienie kilku składników na jutrzejsze przyjęcie. Rozumiem, że trzeba po nie jechać osobiście, jeżeli mają dotrzeć na czas, jednak nadal uważam, że wysyłanie po nie akurat mnie jest niesprawiedliwym zagraniem. Zwłaszcza, że robisz to tylko po to, żeby pokazać mi, że beze mnie w pobliżu też sobie poradzisz. Może i tak, ale... martwię się, kiedy nie mogę mieć cię na oku. Mam nadzieję, że Shitsuo dotrzyma obietnicy i przypilnuje cię przez ten jeden dzień.

***

Załatwienie wszystkiego poszło szybciej niż się spodziewałem i jeszcze przed południem jestem gotowy do drogi powrotnej. Pozostało jeszcze napoić konia i mogę ruszać.

 Wyciągam ze studni wiadro z wodą i stawiam je na ziemi. Czekając aż zwierze skończy pić, siadam na brzegu studni, zaglądając do niej. Nie jest jakoś specjalnie głęboka, więc bez problemu mogę zobaczyć jak słoneczne promienie odbijają się w płaskiej tafli wody i czegoś leżącego na dnie. Najprawdopodobniej monet, z których każda jest czyimś życzeniem. Ciekawe czy chociaż jedno z nich zostało spełnione?

 - Następny, który chce zostawić tu swoje marzenie?

 Słysząc pytanie, zdziwiony odwracam głowę i spotykam się z ciekawskim spojrzeniem pary czekoladowych oczu. Chłopak stoi jakieś dwa kroki ode mnie, uśmiechając się przyjaźnie. Na chwilę zamieram, zapominając nawet o oddychaniu i tylko mu się przyglądam, jakby był najpiękniejszym co w życiu widziałem. Czując jak pieką mnie policzki, delikatnie się uśmiecham i po części znów odwracam głowę, chcąc ukryć swoje zakłopotanie.

 - To nie tak. Nie wierzę, że wrzucanie pieniędzy do studni coś daje.

 - I mówi to osoba, mieszkająca niedaleko magicznego morza~ - śmieje się, przysiadając  obok mnie.

 Nie mogąc powstrzymać ciekawości, spoglądam na niego, mając nadzieję, że tym razem się nie zarumienię. Czemu ten chłopak tak się wyróżnia? Dawno nie widziałem tyle pozytywnego nastawienia u jednej osoby. Nawet na tle mieszkańców tego miasta, gdzie niemal każdy był uśmiechnięty, on przyciąga wzrok.

 - Magiczne morze, mówisz? - tym razem to ja cicho się śmieję, uświadamiając sobie o co mu chodzi. - Nie podejrzewałbym, że ktoś stąd zna tę legendę. - Nie pomyślałbym, że zna ją ktoś poza mną i tobą. W końcu to tajemnica, prawda?

 - No widzisz, a jednak tak jest~. Co prawda nigdy nie próbowałem tych całych czarów z wrzucaniem butelki z życzeniem do wody, ale mama opowiadała mi, że jeżeli mocno wierzysz w to o co prosisz, pewnego dnia morze da ci odpowiedź. Czy w to wierzysz, paniczu z Żółtej Krainy~? - nachyla się w moją stronę, na co ja odruchowo trochę się odsuwam. Czuję jak moje serce zaczyna szybciej bić, a policzki znowu zalewa ciepło. To niezręczne i dziwne uczucie, kiedy ten chłopak na mnie patrzy, będąc tak blisko. Czym ono jest?

 - Cóż... m-można tak powiedzieć - mówię z nieśmiałym uśmiechem. 

 W tym momencie zupełnie siebie nie rozumiem. Dlaczego tak się zachowuje?

 - Tak myślałem, że to ciebie spotkałem na plaży te kilka lat temu~! Cieszę się, że tym razem nie płaczesz -  nagle, jak gdyby nigdy nic, łapie mnie za dłoń.

 - Słucham? - stwierdzić, że jestem zdziwiony, jest niewystarczające. - Chyba czegoś nie rozumiem - delikatnie, starając się uśmiechnąć, zabieram rękę. Nie chcę go urazić, ale naprawdę nie mam pojęcia o czym mówi. Nie przypominam sobie, żebym spotkał go kiedykolwiek wcześniej.

 - Więc mnie nie pamiętasz?! - udając zszokowanego, odsuwa się ode mnie - Więc nie pozostało mi nic innego jak utopić się w tej studni - w przedramatyzowanym geście przykłada dłoń do czoła, dalej się wygłupiając.

 - Takie żarty nie są zabawne - łapię go za rękaw, zanim zdąży się bardziej odchylić i zaprzeczając swoim słowom - cicho się śmieję - Poza tym nie sądzę, żebyś dał radę się tutaj utopić... - mamroczę cicho, bez przekonania zaglądając do studni. 

 Ponownie słyszę jego melodyjny śmiech, a ciepły uśmiech pojawia się na twarzy blondyna.

 - Więc skoro tak, to muszę się postarać przypomnieć ci o sobie.

 W następnej chwili czuję jego dłonie na policzkach i miękkie wargi muskające moje własne. Nie mogąc wykonać nawet jednego ruchu, daję mu się całować, a w głowie nagle pojawia się masa pytań. Co on wyprawia? Przypomnieć mi o sobie, w taki sposób? Ale co ważniejsze, dlaczego się na to zgadzam? Dlaczego nawet nie próbuje go odepchnąć? Przy tym chłopaku mój spokój i opanowanie w jednej chwili po prostu znikają i nie jestem w stanie racjonalnie myśleć. Czemu tak się dzieje?

 Kiedy pogłębia pocałunek, wreszcie budzę się z tego dziwnego stanu otępienia i zbierając trochę siły, zdecydowanym ruchem odsuwam go od siebie. 

 - Nie rób tego więcej - mówię cicho i przed ukryciem połowy twarzy za przydługą grzywką, zauważam jak jego zdziwienie znika, zastąpione przez prawie niewidoczny uśmiech.

 Myślałem, że wcześniej czułem się niezręcznie, ale chyba nie miałem racji. Dopiero teraz rozumiem, jak to jest mieć wrażenie, że zaraz umrze się ze wstydu. Moje serce bije tak szybko, jakby miało zamiar wyrwać mi się z piersi, a policzki pieką jak jeszcze nigdy. 

 - Ja... muszę już jechać - nie patrząc na niego, staję na miękkich nogach, jak najszybciej chcąc zwyczajnie stąd uciec.

  - No weź, czekaj chwilę - łapie mnie za rękę i pociągnie w swoją stronę, a ja nawet nie jestem w stanie zaprotestować. Jak mogę być tak słaby, żeby nie móc zmusić się do odepchnięcia go? Powinienem umieć panować nad emocjami, a nie pozwalać im na kierowanie mną. - Powiedz mi chociaż jak masz na imię, żebym wiedział czy ty, to rzeczywiście ty~ 

 Więc on nawet nie jest pewien, czy osoba, którą kiedyś spotkał jest mną, co?

 - No więc~? - dopytuje, nawet na sekundę nie spuszczając ze mnie wzroku. - Chociaż chyba powinienem przedstawić się pierwszy, co nie? Jestem Kida - z uśmiechem wyciąga do mnie dłoń, którą, po chwili zastanowienia, lekko ściskam.

 - Sakuraya - podaje swoje imię, jakoś będąc niezwykle szczęśliwy z powodu, poznania jego.

 - Ah, więc jednak się pomyliłem? Wybacz, miałeś rację, to nie ciebie wtedy spotkałem.

 - No co ty nie powiesz.

 - Ale naprawdę go przypominasz! Tylko, że jesteś większy, no ale, tamten chłopiec pewnie jest jakoś w twoim wieku, więc pomyślałem, że ty możesz być nim - wzrusza ramionami.

 - Nie wiesz ile mam lat. Poza tym mogłeś od razu zapytać jak mam na imię, zamiast mnie całować. Nie uważasz, że tak byłoby łatwiej?

- Pewnie tak, ale co się stało już się nie odstanie, więc nie rozpamiętuj. Możesz mi za to powiedzieć czy nie znasz kogoś o imieniu Hibiya~? Tak nazywał się ten chłopiec, a naprawdę chciałbym wiedzieć co teraz się z nim dzieje.

 - Hibiya? - pytam samego siebie, trochę skołowany. Mam rozumieć, że chodzi mu o ciebie? W sumie nabrało by to sensu. Powiedziałem ci o tajemnicy tego morza jeszcze zanim wyrzucono mnie z zamku, więc teoretycznie rzecz biorąc, to mogłeś być ty. W takim razie ten chłopak pocałował ciebie i wiesz co? Z jakiegoś powodu niezbyt mi się to podoba.

 Zaciskam palce na przodzie jego koszuli i przysuwam swoją twarz bliżej jego.

 - Kilka lat temu nie całowałeś mnie, tylko mojego brata i obecnego króla Lucifeni, rozumiesz? - widząc jak długą chwilę zastanawia się nad odpowiedzią, czuję się odrobinę usatysfakcjonowany.

 - Będę miał z tego tytułu jakieś kłopoty? Bo wiesz... zrobiłem to w dobrej wierze! Chciałem go rozweselić~

 Słysząc jego wypowiedź, połączoną z rozbieganym wzrokiem, cicho parskam śmiechem. To zabawne, jak w pewnym sensie, udało mi się odwrócić role. Teraz to on nie wie jak się zachować.

 - Raczej nie, w końcu wiem o tym tylko ja, a publicznie przecież cię nie zabiję. - odpowiadam, jakbym mówił o pogodzie i puszczam go, lekko przy tym popychając. Nie wiem jakim cudem mu się to udaje, ale kiedy tylko się od niego odsuwam, chcąc odejść, traci przyczepność, niebezpiecznie odchylając się do tyłu. Łapię go w ostatniej chwili i właśnie to jest mój błąd. Udaje mi się tylko zobaczyć jego zadowolony uśmieszek i chwilę później obaj lądujemy w studni.

 - Oszalałeś?! Czemu to zrobiłeś? - krzyczę na niego, kiedy tylko się wynurzamy. Lub właściwie robię to tylko ja, bo on kurczowo się mnie trzyma, jakby sam nie był w stanie utrzymać się na powierzchni.

 - Bo chciałeś jechać, a nie miałem już pomysłów na zatrzymanie cię. - odpowiada z uśmiechem, a ja po prostu nie mogę uwierzyć, że mówi poważnie. Nie umie pływać, a wrzucił nas do studni tylko po to, żeby mnie zatrzymać. Jak można być tak skrajnie nieodpowiedzialnym?
 Eh... chyba powinienem być zdenerwowany, ale jakoś nie potrafię się na niego złościć. Nie umiem tego wytłumaczyć, to trochę jak z tobą, Hibi-chan. Robisz głupie i nieprzemyślane rzeczy, a ja i tak nigdy nie jestem na ciebie zły. Z tym chłopakiem jest podobnie. Widząc jak się uśmiecha, cała moja złość gdzieś znika, zastąpiona całkiem innym, przyjemnym uczuciem, którego do tej pory nie znałem. Cóż, gdyby Kida był dziewczyną stwierdziłbym, że tym co czuję jest miłość, ale w obecnej sytuacji... Czy to możliwe, że zakochałem się w chłopaku?

***

 - Więc jesteś jego sługą? Ale jak to? - Kida wybiega kilka kroków w przód i odwraca się w moją stronę, zaczynając iść tyłem.

 Po tym jak wyciągnięto nas ze studni, blondyn zabrał mnie do siebie, żebym przed drogą powrotną mógł chociaż trochę wysuszyć ubrania, z których woda ciekła małymi strumyczkami. W ostateczności przesiedziałem w jego domu coś około trzech godzin, spędzając ten czas na rozmawianiu o tak nieznaczących rzeczach, że pewnie normalnie nawet nie zwróciłbym na nie uwagi, śmianiu się i wygłupianiu. Czułem się zupełnie jakbym znów był dzieckiem. Przynajmniej do czasu, aż nie zostałem zapytany o ciebie. Jakoś od razu spoważniałem, przypominając sobie, że zostawiłem cię samego i powinienem był już wracać. Byłem na siebie zły, że pozwoliłem sobie na tak długą chwilę zapomnienia. Bo zapomniałem. O wszystkich kłopotach, obowiązkach. Całą uwagę skupiłem na tym chłopaku i nie myślałem o niczym, poza tym jak dobrze się przy nim czuję. To było samolubne z mojej strony.

 Odpowiedziałem mu na zadane pytanie, dodając, że będę musiał już iść, ale uparł się mnie odprowadzić, więc koniec końców nasza rozmowa trwa do teraz.

 - Po prostu... Można powiedzieć, że w taki sposób zostało zaplanowane moje życie. Od początku to on miał być władcą.

 - A mimo tego uśmiechasz się mówiąc o nim. Nie uważasz, że nadane wam statusy są niesprawiedliwe?

 Niesprawiedliwe? Na pewno tak, w końcu nawet teraz znacznie nas od siebie oddalają. Ale nie jestem zazdrosny, jeśli o to chodzi. Skoro tak ma być, będę ci służył, zdążyłem się już z tym pogodzić. Teraz, na swój sposób stanowi to znaczenie mojego istnienia. Ochrona ciebie i sprawianie, żebyś był szczęśliwy. Bo gdybyś zginął... po co ja miałbym żyć dalej? Jestem tu po to, żeby zapewnić ci bezpieczną przyszłość i tak samo byłoby, nawet jeśli nie zostalibyśmy rozdzieleni.

 - To nie ma dla mnie znaczenia - odpowiadam  z lekkim uśmiechem na ustach, będąc pewny tych słów, jak jeszcze nigdy. Zawsze myśląc o tym jak ludzie z nami postąpili, czułem żal i  rozgoryczenie, a teraz może i potrafiłbym im wybaczyć. W końcu udało mi się do ciebie wrócić, więc nie ma sensu dłużej chować urazy.

 - Naprawdę go kochasz, co?

 - Oczywiście - zatrzymuję się na granicy lasu, przez który prowadzi jedna z dróg, łącząca królestwa.

 - Musimy się jeszcze kiedyś spotkać, Sakuraya-chan - uśmiecha się, machając mi na pożegnanie. 

 Przytakuje z uśmiechem, chociaż wątpię, by nadarzyła się jeszcze taka okazja.

 Zajmuje miejsce w siodle i popędzam konia, wjeżdżając na leśną ścieżkę, stanowiącą dobry skrót między królestwami. Mija mnie postać w niebieskim płaszczu, z czystej ciekawości oglądam się przez ramię, żeby na nią spojrzeć i kiedy, zeskakuje z konia, a kaptur spada jej z głowy, w pierwszej chwili trudno mi uwierzyć, że to ona, ale nie sądzę, żebym się mylił. Młoda księżniczka, twoja narzeczona, jest tutaj, przebrana za prostą mieszkankę i jak widać ten chłopak, z którym tak czule się wita, a którego ja przed chwilą pożegnałem, jest dla niej kimś więcej niż zwykłym przyjacielem.

 Zanim odwracam głowę, żeby skupić się na drodze, spostrzegam jeszcze jak z uśmiechem łapie go za rękę.
 Jeżeli się o tym dowiesz, nie będzie dobrze, prawda? 
 Darzysz miłością tę panienkę w błękicie zza morza, jednakże ona zakochana jest w chłopaku z państwa sąsiedniego. taki obrót spraw jest naprawdę fatalny. Jeśli dotrą do ciebie te informacje, jestem pewien, że bez względu na konsekwencje, będziesz chciał zemsty. Nawet gdyby nad tobą i całym królestwem miały zawisnąć czarne chmury.
 Ale... nawet jeśli tak się stanie i tak stanę po twojej stronie. Wszystko będzie dobrze, na pewno.


Opanowana przez zazdrość królowa
pewnego dnia wezwała do siebie ministra.
Cichym głosem rzekła do niego tak:
"Zrównaj z ziemią Kraj Zieleni." 

Do zamku docieram wczesnym wieczorem, od razu kierując się do twojej komnaty, chcąc się upewnić, że nic ci nie jest. Pewnie jestem przewrażliwiony, bo przecież zastępował mnie Shitsuo, a on na pewno nie pozwoliłby, żeby stała ci się krzywda, ale po całym dniu nieobecności, po prostu nie umiem się nie martwić.

  Po drodze proszę dwie pokojówki o odprowadzenie konia do stajni i dostarczenie kucharzom wszystkiego co ze sobą przywiozłem. To trochę niesprawiedliwe wobec nich, bo sam powinienem się tym zająć, ale ten jeden raz, kiedy wykorzystam swoje stanowisko, chyba nie zaszkodzi.

 - Sakuraya, wreszcie jesteś! 

 Wychodząc zza zakrętu o mały włos nie wpadam na Katsumi. Nie daje mi szansy na spytanie o co chodzi, tylko biegiem ciągnie mnie pod drzwi twojej komnaty, gdzie czeka też Shitsuo.

 - Idź i z nim porozmawiaj - rozkazuje, z nietypową dla siebie poważną miną i wskazując na zamknięte drzwi.

 - Powiecie mi chociaż co się stało? - brzmię na spokojnego, chociaż tak naprawdę, ledwo powstrzymuję się przed wtargnięciem do komnaty.

 - Właśnie ty masz się tego dowiedzieć. Nas nie chce nawet wpuścić - wzdycha ciężko, najwyraźniej zmęczona. Nic dziwnego, dobrze wiem jak ciężko jest dojść z tobą do porozumienia, kiedy coś cię zdenerwuje.

 - Przed południem zamknął się w komnacie, po przeczytaniu jednego z listów i od tamtej pory nie chce otworzyć drzwi. Zignorował mnie nawet kiedy przyniosłem mu podwieczorek. 

 Słysząc słowa Shitsuo, lekko marszczę brwi. Nigdy nie zdarzyło ci się ominąć tego posiłku, potrafiłeś przerwać zebranie tylko po to, żeby iść do ogrodu i zjeść tam podwieczorek, więc co takiego musiało się stać?

 - Rozumiem - mówię cicho, zmieniając rękawiczki i uśmiecham się  - Porozmawiam z nim, więc nie musicie się już martwić. Dziękuję, że się nim zajęliście, kiedy mnie nie było.

 - Nie musisz nam za to dziękować, przecież jest naszym przyjacielem, więc to oczywiste, że będziemy się o niego troszczyć - dziewczyna ze zirytowaniem na mnie zerka, ponownie wzdychając. - Przepraszam, jestem zmęczona, a przez to wszystko mam kolosalne zaległości w swoich obowiązkach. Shitsuo zresztą też... Więc, proszę wyjaśnij wszystko z Hibiyą i wybij mu z głowy pomysł zniszczenia Zielonego państwa, a w tym czasie my zajmiemy się tym, co powinniśmy zrobić kilka godzin temu~ - klaszcze w ręce i podchodzi do blondyna, ciągnąć go w sąsiedni korytarz.

 - Powodzenia - zanim znikają za ścianą, Shitsuo posyła mi przez ramię delikatny, uspokajający uśmiech.

 Pukam do drzwi i czekam chwilę,  jak się spodziewałem, nie dostając żadnej odpowiedzi. Opieram czoło o chłodne drewno i zamykam oczy, próbując raz jeszcze.

  - Hibiya-sama, proszę otwórz, martwię się o ciebie - staram się mówić na tyle głośno, żebyś usłyszał mnie będąc nawet po drugiej stronie komnaty.  Mija długa chwila zanim słyszę dźwięk otwieranego zamka i drzwi lekko się uchylają. Z cichym westchnieniem ulgi wchodzę do środka, gdzie zastaję cię siedzącego na łóżku. Zamykam za sobą drzwi i podchodzę do ciebie, rozglądając się po komnacie. Zniszczyłeś chyba wszystko, co mogłeś.

 - Co się stało? - pytam łagodnie, z bólem w oczach ci się przyglądając.

 Bez słowa podajesz mi pogniecioną kartkę, jeszcze zanim biorę ją do rąk, orientuję się, że to list, o którym mówił Shitsuo. Czytam wszystko co jest w nim zawarte, z każdym kolejnym zdaniem, coraz mniej wiedząc co powinienem ci powiedzieć. Akane zerwała zaręczyny, pisząc, że zakochała się w kimś z państwa Elphegort*.

 - C-co teraz chcesz zrobić? - niepewnie na ciebie spogląda, podczas gdy na twoich ustach pojawia się wręcz diabelski uśmiech.

 - Zniszczyć Kraj Zieleni, oczywiście.

 Wzdrygam się lekko na ton twojego głosu, mocniej zaciskając palce na trzymanej kartce. Pewnie, spodziewałem się, że będziesz chciał się odegrać, ale to i tak znacznie przerasta moje wyobrażenia.

 - Dlaczego?

[Hibiya]

 Dlaczego, pytasz? Odpowiedź jest prosta; bo tak chcę. 
 - Chcę, żeby pobliskie państwo stanęło w płomieniach, zniknęło ze wszystkich map. Nikt nie wie kto jest jej miłością, więc kiedy dzisiejszego dnia wezwałem do siebie ministra, cichym głosem powiedziałem mu tak: "Skoro nie wiesz kim jest chłopak, którego kocha, to zrównaj z ziemią Kraj Zieleni". Tak będzie najłatwiej. - wyjaśniam z uśmiechem, patrząc na twoją zszokowaną minę. Rozumiem, że po usłyszeniu ode mnie takich słów możesz być zdziwiony, chociaż... właściwie czemu? Czy nie wiesz jaki jestem? "Okrutny władca bez serca". Przecież to wiesz, a mimo tego, ty nadal przy mnie jesteś, nawet jeśli wszyscy inni się ode mnie odwracają. Dlaczego wciąż chcesz mnie bronić? Bo jesteś moim bratem? To śmieszne. Więc dlaczego? Dlaczego upierasz się pozostać u mego boku, chociaż na to nie zasługuję?
  I powiedz mi, dlaczego wszyscy inni mnie zostawiają?
 Uśmiech, który widnieje na mojej twarzy, w jednej chwili się załamuje i znika, zmyty przez łzy.

[Sakuraya]

 Widząc jak po twoich policzkach zaczynają spływać łzy, mam wrażenie jakby ktoś właśnie wyrwał mi serce. 
 Płaczesz. Płaczesz teraz, na moich oczach, a ja nie mogę zrobić nic. Zupełnie nic, poza przytuleniem cię. Obejmuję cię mocno, starając się jakoś cię uspokoić, ale nie wychodzi.

 - Hibi-chan, proszę, nie płacz - mówię niemal niesłyszalnie, łamiącym się głosem. W życiu jeszcze się tak nie czułem. Pokonany,bezsilny, rozczarowany samym sobą. Po prostu słaby. Przysięgałem ci, że zrobię wszystko, żebyś zawsze był szczęśliwy, chciałem, żebyś się uśmiechał, ale zawiodłem cię. Jako sługa, jako brat. Nie potrafiłem zatrzymać wszystkich zmartwień z daleka od ciebie, nie dotrzymałem obietnicy, a teraz nie umiem cię pocieszyć, ani nawet powstrzymać własnych łez. Tak bardzo chciałem cię ochronić, ale okazałem się nie być wystarczająco silny.  Przepraszam cię, Hibi-chan, nie powinienem był dopuścić do takiej sytuacji.
 Opieram głowę na czubku twojej głowy, nie chcąc, żebyś coś zauważył, ale przez to, że moje ramiona lekko drżą, po chwili i tak się orientujesz.

 Odsuwasz się trochę, podnosząc wzrok na moją twarz.

 - D-dlaczego płaczesz? - pytasz, wpatrując się we mnie zaszklonymi oczami i ocierasz moje mokre policzki.

 - To chyba jasne, że skoro ty jesteś smutny, to ja też będę, prawda? 

 Mimo, że pojedyncze łzy nadal spływają ci po twarzy, lekko się uśmiechasz. 

 - Jesteś taki głupi, Saku-chan, nie musisz dla mnie płakać - śmiejesz się cicho, uwieszając mi się na szyi - Ale dziękuję - dodajesz ciszej.

 Opieram głowę na twoim ramieniu, palce jednej dłoni wplątując w twoje miękkie włosy i przymykam powieki, chcąc tak zostać chociaż jeszcze przez krótką chwilę. Przytulając cię, czując twoje ciepło i słuchając jak spokojnie bije twoje serce. 

 Wchodząc do twojej komnaty miałem dwa cele. Pierwszym było uspokojenie cię, a drugim powstrzymanie cię przed rozpoczęciem kolejnej wojny, ale teraz, gdy wszystko zrozumiałem, gdy zobaczyłem jak płaczesz, nie mogę znaleźć dobrych słów. Jak mam ci powiedzieć, że wysyłanie wojska do Kraju Zieleni nie jest rozwiązaniem? Obiecałem, że będę wspierać cię, w każdej podejmowanej decyzji. Obiecałem tak wiele rzeczy, myśląc, że dotrzymanie danego słowa nie będzie niczym trudnym. Ale wiesz co? To piekielnie trudne. Miałem zawsze mówić ci prawdę, ale muszę kłamać, żeby cię nie smucić. Bo jakbyś się poczuł, gdybym teraz ci powiedział, że znam chłopaka, dla którego Akane cię odrzuciła. Jakbyś się poczuł, gdybym powiedział, że prawdopodobnie ja też jestem w nim zakochany?  Jeśli ci o tym powiem, zranię cię. Jeśli zakwestionuję twoją decyzję, także. Nie chcę tego robić, więc moim wyborem są kłamstwa i udawanie, że nie widzę twoich błędów. Pewnego dnia na pewno tego pożałuję, ale teraz... teraz wydaje się to mniejszym złem.

 Chcę dawać ci szczęście nawet czyimś kosztem i tak długo, jak długo będzie to możliwe, nie mam zamiaru żałować. Jeżeli zniszczenie sąsiedniego kraju ma sprawić, że będziesz zadowolony, to w porządku.

 - Hibiya - zaczynam cicho, powoli wstając. Przed spojrzeniem na ciebie, zmuszam się do uśmiechu, i tak pozwoliłem sobie na zbyt wiele, płacząc w twojej obecności. - Shitsuo powiedział, że przez cały dzień nie chciałeś wyjść, więc teraz proszę żebyś udał się do jadalni, lub jeśli wolisz do swojej drugiej komnaty, a ja w tym czasie zajmę się przygotowaniem kolacji i polecę komuś uprzątnąć tutaj. - po powiedzeniu podchodzę do drzwi i otwieram je, czekając aż wyjdziesz. Kątem oka uważnie przyglądam się, jak zmienia się twój wyraz twarzy. Marszczysz brwi, a cień złości odbija się w twoich oczach, sprawiając, że ich złota barwa staje się odrobinę ciemniejsza. Już wiem co usłyszę i w duchu się do siebie uśmiecham.

 - Idę z tobą - mówisz głosem, nieznoszącym sprzeciwu i pewnym krokiem opuszczasz pomieszczenie, mijając drzwi łapiąc mnie za dłoń i pociągając za sobą. - I nie mów do mnie tym formalnym tonem. Nienawidzę go. - burczysz, spoglądając na mnie i mocniej zaciskasz palce na mojej ręce.

 - Wiem, tylko się z tobą droczę - odpowiada z uśmiechem, zaczynając iść w stronę kuchni. Zerkam na nasze złączone dłonie i chociaż wiem, że nikt nie powinien nas tak widzieć, nie puszczam cię. Dzisiaj zrobiłem już tyle rzeczy, których nie powinienem był, że jedna więcej nie powinna zrobić różnicy, co nie?
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Taką nazwę nosi państwo Zieleni w powieści napisanej przez Mothy'ego, twórcę piosenek.
 Wiem, że zachowanie Kidy jest niekanoniczne, ale to na potrzeby fanficka, więc nie urywajcie mi za to głowy "x3 I tak, również wiem, że ten rozdział jest chujowy, nudny i ogólnie nie wyszedł jak chciałam, ale lepszy nie będzie, a niestety nie mogę po czwartym dodać od razu siódmego i ósmego, bo ktoś wymyślił, że po drodze jest jeszcze pięć i sześć x3
 A poza tym to moja kara się skończyła(yey~)... tak naprawdę to nie ma się z czego cieszyć, bo jak moja mama pójdzie do szkoły i zobaczy te zagrożenia i nieklasyfikowania, to mnie najnormalniej w świecie udusi i zakopie w ogródku ;^; {*} Amen
 I na koniec Wesołych Mikołajek/Mikołajków(nie mam pojęcia jak to się pisze xD)  dla wszystkich~ Prezentów, słodkości i duuużo kasy na yaoice x3 *Kanra i życzenia tak bardzo >w<"*



5 komentarzy:

  1. Hhuhuhu~!! Mój komentarz pierwszy OwO Chyba~Nigdy nie wiem, czy ktoś przede mną dodaje ;-; Buu~!! *Nuko-chan zaczęła lubić "buu'czenie" *o*
    Urocze :3 Kto to jest Kida? Nie wiem o jakiego Kidę chodzi ;-; *wyczuwam niedojebanie mózgowe* xp
    No, ale żeby od razu do studni~?? o.o Saku-chan się teraz przeziębi~!! *o*
    Wiesz ile ja na to czekałam? o.o No wieku po prostu~!! A ja nie lubię czekać -.- *Nuko szantażysta*
    No i życzę ci lepszych ocen w sql...spk też tego zakładu nienawidzę o.o No, naprawdę. To jest jak zakład karny~!! ;-;
    Dziękuję za życzenie mi Wesołych Mikołajków i ja też ci życzę Wesołych Mikołajków *Życzenia Nuko-chan takie oryginalne ;-;* No i oczywiście weny :**
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm? Chodzi o tego Kidę z anime. Sądziłam, że to raczej oczywiste x3 Oj tam "wieki", ja wiem, że długo, no ale chyba nie aż tak xD Obiecałabym poprawę w częstotliwości dodawania wpisów, ale robiłam to już tyle razy i nigdy mi nie wyszło, że już nie ma po co się łudzić. Ja po prostu śpieszę się powoli, o xD + nie zawsze mam dostęp do laptopa, a bez laptopa ciężko nawet pisać komentarze. Nie chcę myśleć jakby wyglądało pisanie oficjalnych postów na tablecie >w<
      Wiesz, z tą studnią wyszło jakoś tak po drodze. Pomyślałam sobie "Czemu nie? Może być fajnie". Co prawda z tego "fajnie" efekt wyszedł dość marny, no ale, jak już napisałam, lepiej nie będzie, chyba, że za jakiś czas, kiedy nauczę się lepiej opisywać xD *piękne marzenia*
      Cieszę się, że się podobało i bardzo dziękuję za komentarz ^^

      Usuń
    2. Ups...zapomniałam o nim xp lul ;-; Jak mogłam zapomnieć o biednym Ki...dzie? Boże jak to odmienić o.o Hahaha~!! Tak się skupiłam na Izayaszu i Shizu-chan'ie (lul tego też nie wiem jak napisać -.- omg...muszę zacząć brać tabletki na ból głowy ;-;), że zupełnie o nim zapomniałam o.o To skandal~!!...
      Przepraszam za spam, ale nie chciałam wyjść na niedoedukowaną xp
      Pozdrawiam jeszcze raz :*

      Usuń
  2. Uhu~! Doczekałam się wreszcie~!!!
    Kizaya <33333 Nie, zaraz, to raczej... eee... w sumie Kikuraya? Sakuda? Nie mam pojęcia ale i tak *q* Jak nie kanoniczny Kida? Chciał się utopić XD to bardzo w jego stylu... tylko eeee teraz wychodzi na to że Hibi-chan zakochał się w Saki X3 Jeśli chodzi o Kizayę to jestem w stanie wiele wybaczyć <333
    I to wspomnienie o liście w butelce <3 wiedziałam, że ta piosenka jest w serii, ale... nie sądziłam, że ją też upchniesz do opowiadania o! Ale wyszło ci to genialnie *podziwia* nawet nie waż się mówić, że rozdział jest zły! Był cudny!!! Czekam na więcej *q*
    Powodzenia z mamą i zagrożeniami... jeszcze miesiąc na poprawy jest XD tym się tłumacz może...
    Wszystkiego mikołajkowego i Weny~!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xD Nie spodziewałam się aż tak entuzjastycznej reakcji z powodu tego Kizayowato pokrewnego parringu. W sumie dopiero po przeczytaniu twojego komentarza zauważyłam, że tak mi wyszło *przypadkowe, ale zamierzone parowanie* x3 Przez ciebie teraz mam ochotę na napisanie jakiegoś oneshota ze zwykłą Kizayą, ale jak tu napisać coś z postacią którą ogarnia się raczej średnio? Ograniczenia bolą ;^;
      Kida serio kanoniczny? Wydawało mi się, że nie... Jakoś nie umiałam go sobie do końca wyobrazić w takiej sytuacji, a przynajmniej nie całkiem mi do niej pasował. Ale skoro piszesz, że nie zjebałam mu charakteru, to chyba mogę odetchnąć x3
      Chyba nie rozumiem, czemu Saki? x3 Saki... Saki nawet nie ma w tym opowiadaniu xD *jakoś nigdy nie przepadała za tą dziewczyną* Planując tego fanficka podstawiałam postacie bardziej jak mi pasowało względem fabuły i wydarzeń, niż relacji postaci w anime :3 Rozumiesz, Len - Sakuraya, Rin - Hibiya, Kaito - Akane, Miku - Kida itp itd.
      Jeśli natomiast chodzi o list w butelce, to mam w planach napisanie osobnej części do Regret Message, chociaż nie wiem na kiedy x3 W każdym razie, w bodajże 7 rozdziale jeszcze będzie o tym wspomniane, więc ha~ upchnę ten motyw nawet w dwóch miejscach xD Co prawda nie wiem czy jest potrzebny, ale tak mam rozplanowane, więc będzie.
      Cóż... serio uważam ten rozdział za niewypał, ale jeśli uważasz, że nie jest źle, to bardzo mi miło ^^ *nie umie oddawać swoich emocji* Zawsze uważam, że to co piszę w większej części jest raczej całkiem przeciętne, jak nie zwyczajnie złe i zawsze jak widzę pozytywne komentarze jakoś nie mogę uwierzyć, że serio na nie zasłużyłam, co nie zmienia faktu, że są cholernie miłe i motywujące :3 Dziękuję ~ >w<
      Zagrożeń nawet się nie opłaca poprawiać, bo i tak z praktycznie wszystkiego wyjdą mi 30%-owe testy zaliczeniowe >.< Więc wytłumaczenie mam, bardziej obawiam się jej pierwszej reakcji, bo one są najgorsze o^o Mimo wszystko jestem dobrej myśli, może się nie dowie xD
      Ładnie dziękuję za komentarz i życzenia~ =^.^=

      Usuń