Dzieeeń-Dobry wieczór~. Dzisiaj song-fick, a piąty rozdział będzie niebawem, bo jednak stwierdziłam, że nie będę wredną suką i nie przełożę tego na następne wakacje(czyt. kiedy siedziała pod przedszkolem jakoś tak naszło ją na dokończenie opowiadania). Dziękuję za głosy oddane w ankiecie, bo skoro już teraz mamy raczej jasną sytuację, to powoli mogę brać się do pracy ^.-. Oczywiście można dalej głosować(mniej więcej do końca miesiąca) :3. Co do wpisów, nie wiem co ile będą się pojawiać, bo mi z 4 dni zajmują poprawki, a samo napisanie dwa razy dłużej. Do tego zawsze znajdzie się coś innego, co mnie przyciągnie, jak np. ukradnięcie wszystkich kartek z lasu Slendiego, albo nauka obsługi Sai'a ;3; Zawsze, zawsze wpadnie mi do głowy coś niepożądanego i nie mogę się skupić na pisaniu >.<
Jeżeli chcecie, piszcie co tam u Was, jak w szkole, podawajcie pomysły na pozbycie się nauczycieli etc. :3
Piosenka <KLIK>
Mozaik Role
Pewne słowa
cię przebiły,
Określiłabym
płyn wypływający z rany jako miłość.
-
Och, no co ty nie powiesz... - - Umiesz
tylko gadać -
- Pomijając to, jak nudny się zrobiłeś
-
- Chyba zdążyłem na powrót cię znienawidzić -
- Zgiń -
Dawno nie usłyszałem od ciebie tych słów.
Chociaż kłócimy się prawie codziennie, do tej pory jeszcze nigdy tego nie
powiedziałeś. To pierwszy raz odkąd jesteśmy razem. „Razem”, och jak to
paradoksalnie brzmi. Przez to nasze „Razem”, sytuacja między nami jedynie się pogorszyła.
Zatrzaskujesz za sobą drzwi, co tylko oznacza,
że po raz kolejny opuszczasz nasze mieszkanie. Tak, nasze od czasu kiedy po
kłótni z rodzicami, w środku nocy stanąłeś przed moimi drzwiami ze spakowaną
walizką i po prostu oznajmiłeś, że się wprowadzasz. Nie miałem nic przeciwko, w
końcu mi zależało. Mieszkaliśmy razem i w sumie nie było źle. Dogadywaliśmy się
jako ludzie, jako para, ale cóż, nic nie jest „na zawsze”. Z czasem to zaczęło
być nudne. Przytłaczająca rutyna spokojnych dni.
Nie podobało ci się też to, co robiłem. Moje
interesy z yakuzą, mieszanie ludziom w życiach. Raz nawet oskarżyłeś mnie o
romans. Miałem wtedy ochotę roześmiać się i kazać ci się wynosić, ale jednak
tego nie zrobiłem. Dążyłem do obalenia tych zarzutów, żeby tylko odzyskać twoje
zaufanie, które teraz okazuje się być mi całkowicie zbędne. Już nie
powstrzymuję się podczas codziennych kłótni. Jest prawie jak dawniej, z tą
różnicą, że teraz walczą kochankowie, nie wrogowie. Dzisiaj chyba przesadziłem.
Wydaje mi się, że pewne słowa cię
przebiły. Nie zdziwiłbym się gdybyś tym razem nie wrócił. Tak może byłoby
lepiej. Z pewnością łatwiej.
Wiesz Shizu-chan, określiłbym płyn wypływający z rany jako miłość. Za każdym razem kiedy się ranimy zostaje jej coraz mniej. Co będzie gdy całkowicie jej się pozbędziemy? Co wtedy nam zostanie?
Spokojne dni, stały się dość burzliwe.
Wiesz Shizu-chan, określiłbym płyn wypływający z rany jako miłość. Za każdym razem kiedy się ranimy zostaje jej coraz mniej. Co będzie gdy całkowicie jej się pozbędziemy? Co wtedy nam zostanie?
Spokojne dni, stały się dość burzliwe.
Brak
współczucia i seks bez emocji
Wydają się
idealnie opisywać nieprzyjemny związek pomiędzy nami.
Przewracam się z boku na bok, od paru
ładnych godzin usilnie próbując zasnąć. Na elektronicznym zegarku stojącym na
szafce nocnej wybiła już trzecia. Mimo tak później pory nadal nie wróciłeś do
domu. Chyba powinienem się martwić, ale jakoś nie umiem. Jeżeli coś ci się
stanie, będzie to tylko twoja wina. Ja przecież nie kazałem ci włóczyć się po
nocy. Myślę, że byłbym całkiem zadowolony, gdyby ktoś na cię na przykład postrzelił, dał ci nauczkę. W sumie byłbym skłonny do wynajęcia takiej osoby, byle się odegrać.
Liczba na zegarku znowu się zmienia i po
kolejnej godzinie w końcu czuję, że zaczynam zasypiać. Przesuwam się na miejsce
zwykle zajmowane przez ciebie i chociaż ostatnio wszystko między nami się
sypie, twój zapach nadal jest tym, co pomaga mi zasnąć.
Mój sen nie trwa długo, bo już po trzech
godzinach dźwięk budzika roznosi się po pokoju, informując, że czas do szkoły.
Z cichym warknięciem wyłączam go i odrzucam telefon gdzieś w bok. Dzisiaj
naprawdę bardzo nie chce mi się wstawać.
Czuję jak materac ugina się pod ciężarem
twojego ciała, ale mimo to nie otwieram oczu. Udaję, że nadal śpię, po prostu
chcąc uniknąć konfrontacji.
Z
zadziwiającą czułością głaszczesz mnie po policzku, chwilę później w ten sam,
delikatny sposób, całujesz mnie w usta. Tylko przez krótki moment, ale właśnie
przez to chcę zapytać „Dlaczego?”. Nie rozumiem. Czemu tak nagle zebrało ci się na czułości?
-
Izaya – cicho szepczesz moje imię, a przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz.
Dawno nie słyszałem u ciebie takiego tonu. – Wstawaj. Niedługo zaczynają się
lekcje.
Otwieram oczy, udając, że dopiero teraz się
obudziłem. Patrzę na ciebie przez chwilę, po czym podnoszę się do siadu. Chcę
zapytać gdzie byłeś przez całą noc, ale w ostateczności rezygnuje, dochodząc do
wniosku, że tak naprawdę nie interesuje mnie to.
-
Dzięki – mówię, oczywiście mając na myśli obudzenie mnie i zwlekam się z
łóżka.
Wchodzę do łazienki, zrzucając z siebie
ubranie i nogą zatrzaskuję drzwi. Kiedy przechodzę obok wielkiego lustra na
chwilę się zatrzymuję, żeby móc dokładniej się sobie przyjrzeć. Na mojej szyi i
ramionach widnieją ślady po ugryzieniach z małej „potyczki”, którą stoczyliśmy
dwa dni temu. Dwa dni temu... to nie było już to co kiedyś. Brak współczucia i seks bez emocji wydają
się idealnie opisywać nieprzyjemny związek pomiędzy nami. Między nami nie
ma już praktycznie niczego wartościowego, a mimo tego ja nadal chcę cię mieć
przy sobie. Nie wiem tylko czemu.
Po
prysznicu, już ubrany schodzę do kuchni, gdzie na mnie czekasz. Daje ci buziaka
w policzek, tak na „Dzień dobry”. W końcu kiedy ty się witałeś, jeszcze spałem,
więc nie mogę o tym wiedzieć. W tym pocałunku nie ma już ani odrobiny jakichkolwiek uczuć. Jest tylko częścią rutyny.
Siadam po drugiej stronie stołu i w ciszy
zabieram się za jedzenie lekko rozmokłych płatków.
Siedzimy w całkowitej ciszy, nawet na siebie nie patrząc. Czuję potrzebę
odezwania się, ale uświadamiam sobie, że nie mam o czym mówić. Nie mamy o czym
ze sobą rozmawiać, a mi już nie chce się udawać, że jest inaczej. Podejrzewam,
że myślisz podobnie.
***
Do
szkoły idziemy razem, jednak zaraz po wejściu na jej teren rozchodzimy się w
swoje strony i przez kilka godzin nie mamy ze sobą kontaktu. W pewnym sensie cię
unikam, chcąc chociaż trochę odpocząć.
Spotykamy się dopiero w czasie lanchu, ale nie
gramy przyjaciół za których wszyscy nas mają, odkąd się pogodziliśmy. Udajemy,
że się nie widzimy, jakby jedno spojrzenie mogło utwierdzić nas w narastającej
między nami niechęci.
Podczas gdy ty starasz się cierpliwie znosić
gadanie Shinry, ja zajmuję miejsce obok Kadoty i układam głowę na jego
kolanach. Ukradkiem posyłasz mi wkurzone spojrzenie, ale mam gdzieś jak się
właśnie czujesz. Zraniony, zły, zazdrosny? Bardzo dobrze! Możesz mi dostarczyć
chociaż odrobiny rozrywki w postaci swoich naiwnych uczuć. Mógłbyś wpaść w szał, mógłbyś zacząć na mnie krzyczeć i powiedzieć, że mnie zabijesz, jeżeli będę się zachowywał w ten sposób. Mógłbyś okazać swoją zazdrość we właściwym momencie, bo potrzebuję dowodu, że jeszcze ci zależy. Mógłbyś czasami przestać być takim potworem i pomyśleć, zastanowić się nas tym jak się czuję. Przestać patrzeć na mnie jak na źródło wszelkich kłopotów i poszukać winy również w sobie. Do cholery, to nie takie trudne. Dlaczego ty zawsze o wszystko obwiniasz mnie? Ja jestem winny rozpadowi tego związku?
Mówisz
rzeczy jak "Ale nadal Cię kocham..."
Czy nie
jest w porządku stwierdzić, że BYŁYŚMY zakochane?
Więź, przez
którą nie możemy się dotknąć.
Czy nie
jest tym, co nazywają "przeznaczeniem"?
To tylko
pewien znikający świat miłości.
Po
skończonych zajęciach nie wytrzymujesz moich drobnych, ale ciągłych prowokacji
i przypierasz mnie do ściany w niemal już pustej szatni. Kilka pozostałych osób
posyła nam zdziwione spojrzenia, ale najwyraźniej wszyscy uznają to za powrót
naszych dawnych zwyczajów i jak najszybciej opuszczają pomieszczenie.
- Co ty odpierdalasz? Już zapomniałeś o swoich obietnicach? - warczysz, zaciskając dłoń na mojej ręce, nie biorąc pod uwagę możliwości, że może mnie to boleć.
Uśmiecham się rozbawiony, na wspomnienie "obietnic", które najwyraźniej złamałem. Miałem nie robić niczego co mogłoby podchodzić pod magiczne słowo "zdrada", ale skąd miałem wiedzieć, że dla ciebie nawet przytulanie się do przyjaciół nią jest? Dobra, może i wiedziałem, ale za bardzo chciałem cię sprowokować i trochę się zapędziłem.
Pewnie teraz nie powinienem tego mówić, ale...
- Naprawdę w nie uwierzyłeś? Jesteś jeszcze głupszy niż podejrzewałem. - ...po prostu nie mogę się powstrzymać.
Złość, ból, rozczarowanie, widoczne w twoich oczach - satysfakcjonują mnie. Nie zdajesz sobie sprawy, że moja wredność jest zamierzona, nie widzisz moich manipulacji, które mają cię zmusić do skupienia uwagi tylko na mnie. Może nie do końca o to mi chodzi; wolałbym żebyś okazywał mi zainteresowanie z własnej woli, ale przynajmniej przez chwilę mogę mieć wrażenie, że między nami zostało jeszcze trochę "miłości".
- Porozmawiamy o tym w domu.
- Co ty odpierdalasz? Już zapomniałeś o swoich obietnicach? - warczysz, zaciskając dłoń na mojej ręce, nie biorąc pod uwagę możliwości, że może mnie to boleć.
Uśmiecham się rozbawiony, na wspomnienie "obietnic", które najwyraźniej złamałem. Miałem nie robić niczego co mogłoby podchodzić pod magiczne słowo "zdrada", ale skąd miałem wiedzieć, że dla ciebie nawet przytulanie się do przyjaciół nią jest? Dobra, może i wiedziałem, ale za bardzo chciałem cię sprowokować i trochę się zapędziłem.
Pewnie teraz nie powinienem tego mówić, ale...
- Naprawdę w nie uwierzyłeś? Jesteś jeszcze głupszy niż podejrzewałem. - ...po prostu nie mogę się powstrzymać.
Złość, ból, rozczarowanie, widoczne w twoich oczach - satysfakcjonują mnie. Nie zdajesz sobie sprawy, że moja wredność jest zamierzona, nie widzisz moich manipulacji, które mają cię zmusić do skupienia uwagi tylko na mnie. Może nie do końca o to mi chodzi; wolałbym żebyś okazywał mi zainteresowanie z własnej woli, ale przynajmniej przez chwilę mogę mieć wrażenie, że między nami zostało jeszcze trochę "miłości".
- Porozmawiamy o tym w domu.
Mówisz rzeczy jak: „Ale nadal Cię
kocham...”, lecz czy to nie jest tylko bezsensownym trzymaniem się przeszłości? W taki właśnie sposób zmierzamy do samozagłady. A czy nie jest w porządku stwierdzić, że
BYLIŚMY zakochani? Czemu żaden z nas nie chce tego przyznać? Kto jest zbyt
uparty i chce dalej walczyć na przegranej wojnie, a kto zbyt boi się jej
zakończenia? Boję się jak będzie wyglądać moje życie, kiedy opuścisz pole
bitwy. Nawet jeśli ten związek jest toksyczny i z każdym dniem powoli nas
wykańcza, nie chcę go zakończyć. Koniec oznacza zbyt wiele niewiadomych, a ja
nienawidzę się z nimi mierzyć.
Dzisiaj chyba zrezygnuję z powrotu do domu, nie mam siły na kolejną rozmowę, która na pewno zakończy się awanturą.
Więź, przez którą nie możemy się dotknąć, czy nie jest tym co nazywają przeznaczeniem? Czy to nie właściwa kolej rzeczy? Ekscytacja i inne co nami kierowało, już dawno zmieniło się w nudę. Nie ciągnie nas do siebie jak kiedyś. Nasze gonitwy nie mają już miejsca, kłótnie i przedrzeźnianie nie przynoszą mi już radości, a jedynie zirytowanie i poczucie przegranej. Nie nienawidzę cię, ale i też nie kocham. Bez nienawiści nie mogę cię kochać, to niemożliwe. To przed nami, to tylko pewien znikający świat miłości. Już niedługo przestanie istnieć i staniemy się dla siebie jak obcy ludzie. Nie wierzę, że moglibyśmy powrócić do dawnych nas, a na przyjaźń się nie nadajemy. Bez tego co określa się „Nienawiścią”, bądź „Miłością”, my wspólnie nie istniejemy. Nie zadowoli nas tak proste uczucie jak „Przyjaźń”, bo nie ma w nim pasji, której obaj potrzebujemy. Czy my w ogóle kiedyś mieliśmy szansę na bycie razem, czy tylko ślepo daliśmy się ponieść zauroczeniu? Gdyby ktoś mi powiedział, że finał będzie tak wyglądać, zabiłbym cię zanim zdążył bym się w tobie zakochać. Żałuję, że cię pokochałem, bo teraz nie mogę odróżnić miłości od przywiązania.
W ostatnich
dniach naszego związku, miałam cię dość.
Nie wiedząc,
czy to miłość czy pożądanie,
Nie wiem
jak nazwać ten związek, który zamierzam zakończyć.
Siedzę na swoim obrotowym fotelu z kubkiem
gorącej kawy w ręku i kilkoma kartkami z informacjami w drugiej. Mamy weekend,
więc pewnie nie zobaczę cię przed południem. Zawsze się lenisz, twierdząc, że
po całym tygodniu jesteś zmęczony. Jakbym ja nie był. Też chodzę do szkoły i
pracuję, a mimo tego jakoś nie mam problemów z wstaniem o przyzwoitej godzinie
bez marudzenia. Prycham cicho pod nosem na twoje podejście do większości spraw,
jestem podirytowany samym myśleniem o tobie.
Upijam łyk kawy i zaglądam do w połowie
pełnego, lub pustego kubka. Kto w tym związku jest większym pesymistą? Sami
wynajdujemy sobie powody do kłótni, czy po prostu wykrzykujemy sobie to, co
kiedyś zostało przemilczane? Myślę, że te pytania nie są takie istotne,
ponieważ w „ostatnich dniach” naszego
związku, mam Cię dość. Jak wiele „ostatnich dni” jeszcze minie, zanim
zdecydujemy się na ten ostatni krok? Czym do cholery jest łącząca nas nić,
która nie pozwala mi odejść?
Nie wiedząc, czy to miłość czy pożądanie,
nie wiem jak nazwać ten związek, który zamierzam zakończyć.
Brak
współczucia i seks bez emocji
Wydają się
idealnie opisywać nieprzyjemny związek pomiędzy nami.
Ale to
nadal w porządku.
Brak
współczucia i seks bez emocji, wydają się idealnie opisywać nieprzyjemny
związek pomiędzy nami. – Zdaję sobie sprawę z tego jak to wygląda, ale...
"Ale to nadal w porządku" -
powtarzanie tego jest zwyczajnie głupie. Jestem mistrzem w oszukiwaniu i
manipulowaniu, ale nie sądzę, żebym był w stanie omotać kłamstwami samego
siebie. Wśród otaczających mnie rzeczy nie ma takiej, która byłaby „w
porządku”.
Kiedy wracasz do mieszkania, wychodzę ci naprzeciw,
wydawało mi się – zdecydowany na powiedzenie tych dwóch słów „To koniec”, ale
nie opuszczają one moich ust. Staję oparty o ścianę i patrzę jak zdejmujesz
kurtkę. Ogłuszająca cisza znowu wypełnia przestrzeń między nami, powodując u mnie mdłości. Jestem zdenerwowany i mam dość ciągłego milczenia, omijania kłopotliwego tematu, oraz po raz pierwszy widzę jak to jest mieć dość kłamstw. Mam dość własnych kłamstw.
-
Shizu-chan, zdaje się, że musimy porozmawiać – zaczynam trochę inaczej niż
zamierzałem. Nienawidzę przeciągać niewygodnych spraw, a ta bez wątpienia do
takich należy.
-
Nie musimy – wzdychasz i podchodzisz do mnie, w niemal czułym geście
przeczesując palcami moje włosy. – Wyprowadzę się – oznajmiasz i chociaż znaczy
to „koniec”, jakoś nie czuję się lepiej.
-
Ale wiesz, że to równoznaczne z zerwaniem?
Przytakujesz, a ja lekko się uśmiecham. W
porządku. – Miło było, Shizu-chan – śmieję się cicho, ale brzmi to zbyt sztucznie.
Wymijasz mnie i idziesz po swoje rzeczy. Wreszcie ruszyliśmy z miejsca,
jednak... czy idziemy w dobrą stronę? Nie kocham cię, a jednak nie chcę iść
dalej. Po tak długim czasie z tobą, nie wiem czy będę umiał znowu przywyknąć do samotności.
Przypuszczam,
że byłyśmy zakochane,
Ponieważ
trzymałyśmy się siebie i ze sobą walczyłyśmy.
Czy nie
jest w porządku po prostu mnie zabić
od kiedy
naprawdę czuję do ciebie niechęć?
Czy nie
jest w porządku stwierdzić, że BYŁYŚMY zakochane?
Nasze uczucia nie były kłamstwem. Czemu to
kontynuowaliśmy? Przypuszczam, że byliśmy
zakochani, ponieważ trzymaliśmy się siebie i ze sobą walczyliśmy. Walczyliśmy,
by nie musieć się siebie puścić, w momencie kiedy wszystko się kończy nawet
walka między sobą wydawała się dobra, bo w jakiś sposób nas łączyła. Ale to
było bezcelowe i egoistyczne. Nie mogliśmy tego uratować, nawet nie
wiedzieliśmy jak. Wiąż tylko obdarowywaliśmy się kąśliwymi uwagami, żeby chwilę
później powiedzieć bezwartościowe „przepraszam”.
Gdybym cię teraz zapytał „Czy nie jest w
porządku po prostu mnie zabić?", co bym usłyszał? Oczywiście, zapytałbym
jedynie z ciekawości i może żeby trochę cię rozdrażnić. Nie jestem osobą, która
chciałaby umierać z powodu tak błahej sprawy. Ponawiając moje dawne pytanie „Czy
nie jest w porządku stwierdzić, że BYLIŚMY zakochani?” – to w stu procentach w
porządku. My byliśmy zakochani, już nie jesteśmy i nie będziemy nawet jeżeli
bardzo byśmy chcieli. Nie poczujemy do siebie już tego co kiedyś. Teraz...
czuję do ciebie coś innego.
Puste mieszkanie wcale nie jest takie złe,
czuję się w nim zaskakująco dobrze. Wreszcie nie jestem niczym ograniczany. Teraz
w pełni widzę jak bardzo mi ciążyłeś.
Hej, Shizu-chan, czy wiesz od kiedy naprawdę czuję do ciebie niechęć? Od
kiedy czuję niechęć do wszystkiego co mi o tobie przypomina, do każdej wzmianki
w rozmowie wiążącej się z tobą? Dosłownie do wszystkiego co mogłoby się z tobą
w jakiś sposób łączyć.
Więź, przez
którą nie możemy się dotknąć.
Czy nie
jest tym, co nazywają "przeznaczeniem"?
To tylko
pewien znikający świat miłości.
Zakończenie roku obeszło się bez
większego zamieszania. Jasne, wszyscy byli podekscytowani, ale właśnie za to
kocham swoich ludzi. Tak otwarcie pokazują emocje, nie mają przede mną żadnych
tajemnic. Widząc cię na apelu, odwróciłem wzrok, udając, że jestem
zainteresowany rozmową z innymi. Kątem oka na ciebie zerkałem, ale nie
podszedłem choćby na krok. Czułem się lepiej zachowując pewną odległość. Jedną
z rzeczy, których chciałem uniknąć było stanąć obok ciebie i gdyby Shinra nie
zaciągnął nas do wspólnego zdjęcia, udałoby się.
Więź, przez którą nie możemy się dotknąć,
sprawia, że z trudem wytrzymujemy te kilka sekund obok siebie. W końcu zdjęcie
zostaje zrobione i z niemal odrazą odsuwamy się na większą odległość.
To
zdjęcia prawdopodobnie będzie ostatnim, na
którym jesteśmy całą czwórką i stoję tak blisko Shizu-chana. Inaczej
wyobrażałem sobie ten dzień, ale coś poszło bardzo nie tak. Taki przebieg
wydarzeń, czy nie jest tym, co nazywają „przeznaczeniem”?
Nienawidziliśmy
się, ale byliśmy ze sobą, bo w jakiś sposób nienawiść zmieniła się w miłość, a teraz...
teraz niewiele mogę powiedzieć, ponieważ sądzę, że nie jestem już tobą zainteresowany,
bardziej niż innymi.
Ale tak jest w porządku. To tylko pewien znikający świat miłości. Shizu-chan stał się jednym z moich ludzi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Mozaik Role" jest pierwszą częścią mini serii o rozstaniach, która będzie się składać z jednostrzałowców(planowane trzy :3). Nie mam pojęcia jak to wyjdzie, niby jakiś zamysł mam, ale z wykonaniem pewnie będzie gorzej xD Mimo tego jestem pozytywnej myśli o^o (wcale nie ;3;)
Miłego~~ :*
To było śliczne. Aż mi się łezka zakręciła w paczatałce. Będę z zniecierpliwieniem czekała na resztę.
OdpowiedzUsuńSeria o rozstaniach.... i wiem, że już będę ryczeć Q.Q
OdpowiedzUsuńSomg-fick napisany genialnie, jak zwykle z resztą *^*, ale i tak miałam jakąś taką cichutką nadzieję ze na tym zdjęciu Shizu-chan rzuci sie na Izayę :c Tak wiem, niemożliwe, ale bardzo bym chciała żeby się jednak zeszli... tak samo nie mogę przeżyć tego tekstu o Shizusiu dołączającym do ludzi... to brzmiało ( i pewnie miało tak zabrzmieć) jakby Izaya z niego zrezygnował Q.Q nie lubię sad-end'ów ale cóż.... piszesz wspaniale więc nawet pomimo tego że seria zapowiada się smutno nie mogę się doczekać kolejnej jej części ^^ tak btw. jestem ciekawa czy każda notka będzie o innym paringu czy wszystkie o Shizayi.
Zapał do nowej części "Dziecinność jest pojęciem względnym" trochę mi oklapł po takim smutnym ficku... zwłaszcza, że to już końcówka tego opowiadania ale... to mi zaraz minie i znów będę wiernie czekać co dalej :3
Weny~!!!
Heej~! Dobra zacznę od pozbycia się nauczycieli. :) No, więc ja i moja kumpela miałyśmy świetny pomysł. Chodziłyśmy po wszystkich salach i ubikacjach, zapalałyśmy i odkręcałyśmy wodę tylko po to, żeby szkoła zbankrutowała :3 Ach~! Te podstawówkowe czasy. Czasami chciałoby się do nich wrócić. ;-;
OdpowiedzUsuńCo do tekstu...to takie smutne ;-; Izaya ty mendo społeczna~! Jak mogłeś~! ;-; Wolę żeby Shizuś był twoim potworkiem i żebyś go kochał, a nie żeby był jednym z twoich ludzi i był dla ciebie bez wartościowy ;-; Jak możesz tak mnie ranić.
Oto były przemyślenia głupiego człowieka XD
Pozdrawiam i życzę weny~!
Ps. Taak~! W końcu przeczytałam całego bloga~! XD Chyba :)
Pps. Coś widzę, że od dłuższego czasu nic nie dodałaś ;-; Będę płakać. ;-;
No, ale nie przedłużam :) Idę się uczuć geografii -.- Boże (tu czytaj. Izaya) daj mi siłę ;-;