Cześć~ ^.^ Dzisiaj pierwszy rozdział nowego opowiadania, z którego dodaniem zbieram się od początku wakacji *te niespełnione plany Kanry Q.Q* Ale w sumie to dobrze, że zaczynam publikować dzisiaj, bo ładnie powinno mi się zmieścić do końca miesiąca, a druga seria, którą też chciałam dodać z 3rozdziałów rozwinęła się na 8 i dalej, więc w sumie same plusy, nie~? x3
Poniższe opowiadanie będzie mieć 5rozdziałów i będą się pojawiać co jakieś trzy dni ( u mnie bardzo często dzień = noc, więc wybaczcie nieścisłość >w<) Wiem, że to krótkie odstępy czasu, ale od początku miałam zamiar rozpocząć i zakończyć tę serię w jednym miesiącu, poza tym chciałabym też jakoś wynagrodzić te długaśne przerwy mające miejsce w przeszłości x3
I jeszcze jak widzicie, tam z boku pojawił się obrazek z chibi Linkiem jedzącym jabłka na złość Putinowi x3 Uznałam, że skoro już coś bazgram to pochwalę się na co marnuję/pożytkuję czas. Oprócz tego czasami będę dodawać coś do rozdziałów (jak dziś) i w wolnej chwili założę osobną kartę na pozostałe arty :3
Dobra, bo się rozpisałam >w<
Enjoy~☆
Rozdział 1

Przez
całą podróż zapaliłem może raz. Konduktor wszedł do przedziału akurat kiedy
wyrzucałem niedopałek przez okno, więc zasadniczo rzecz biorąc nie mógł mi
udowodnić, że paliłem, ale później i tak cały czas miał na mnie oko. W pewnym
momencie myślałem, że nie wytrzymam i zrobię mu krzywdę. Nie podobał mi się
sposób w jaki na mnie patrzył. Jakbym kogoś zabił, a ja przecież chciałem tylko
zapalić i się nie denerwować. Naprawdę wkurwiający człowiek.
Odetchnąłem głęboko, wypuszczając spomiędzy
warg obłoczek dymu i rozejrzałem się dookoła. Peron znacznie różnił się od tych
w Tokio, ale szczerze mówiąc niewiele mnie to obchodziło. Ważne, że dotarłem na
miejsce. Poprawiłem zawieszoną na ramieniu torbę i podniosłem z ziemi walizkę,
kierując się w stronę parkingu. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że
zaprezentowanie się przyjacielowi rodziców z papierosem w ustach nie jest zbyt
dobrym pomysłem. Zaciągnąłem się ostatni raz i rzuciłem niedopałek na ziemię. Zaraz
po tym usłyszałem jak ktoś mnie woła, więc odwróciłem się i widząc machającego
do mnie mężczyznę, ruszyłem w jego stronę.
-
Ach, Shizuo, ale wyrosłeś. Ostatni raz, jak cię widziałem, chodziłeś jeszcze w
pieluszkach. – zaśmiał się i objął mnie na powitanie. Czułem się trochę
niezręcznie, bo właściwie nie znałem tego gościa. Wiedziałem tylko jak się
nazywa, więc dziwnie było usłyszeć takie słowa.
- Ano,
miło poznać... – nie bardzo wiedziałem co innego powiedzieć. To było pierwsze
co przyszło mi do głowy.
- Racja,
zapomniałem, że możesz mnie nie pamiętać – zakłopotany odsunął się ode mnie. – Takashiro
– przedstawił się, wyciągając dłoń w moją stronę, którą, po uprzednim odstawieniu walizki na ziemię, uścisnąłem.
-
Możesz już wsiadać, ja spakuję twoje rzeczy do bagażnika i będziemy jechać.
-
Okej, dzięki – mimo, że przytaknąłem, poczekałem aż otworzy bagażnik i sam
wpakowałem do niego torby, dopiero po tym zajmując miejsce pasażera i jak miałem
w zwyczaju - oparłem czoło o szybę. Ta podróż była dużo przyjemniejsza od tej
pociągiem. Żadnych niedoszłych samobójców, żadnych staruszek zaciekle
usiłujących przekonać cię do kościoła, żadnego gadania. Pewnie gdyby jazda trwała
trochę dłużej, byłbym w stanie zasnąć, ale na szczęście nie zdążyłem.
Podjechaliśmy pod jednorodzinny domek, podobny do tych, które widuje się na
filmach. Miałem w planie wziąć tylko szybki prysznic i jechać z Takashiro do
sklepu, dowiedzieć się na czym miałaby polegać moja praca u niego. Nie czułem
się jakoś specjalnie zmęczony, więc nie widziałem potrzeby odkładania tego na
jutro.
***
- Co dokładnie miałbym robić? – spytałem,
podchodząc za nim do lady.
-
Głównie dostarczać większe zamówienia do domów mieszkańców – wyjaśnił. W sumie
nie brzmiało to tak źle, wolałem zajmować się transportem, niż siedzieć w
sklepie i bać się o zniszczenie czegoś. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, aż
do momentu w którym przerwał ją dźwięk dzwonka telefonu.
Takashiro
odebrał i chwilę rozmawiał, najprawdopodobniej ze swoją żoną. Po jego minie
mogłem wnioskować, że coś się stało.
-
Wybacz Shizuo, ale chyba jednak dzisiaj będziesz musiał mnie zastąpić w sklepie
– powiedział po skończonej rozmowie – Moja córka prawdopodobnie złamała sobie
rękę i muszę jechać do szpitala – westchnął ciężko, wyraźnie zmartwiony stanem
swojego dziecka. Moi rodzice podobnie reagowali, kiedy ja lądowałem w szpitalu
z połamanymi kośćmi.
-
Mogę zostać, w końcu po coś tu przyjechałem.
-
Dasz sobie radę? – przez chwilę się wahałem, ale w końcu kiwnąłem głową,
uznając, że to nie może być przecież takie trudne.
-
Naprawdę dziękuję – z tymi słowami wyszedł ze sklepu, a ja zostałem sam z
między innymi kasą fiskalną do ogarnięcia. Używanie jej nie może być jakoś
bardzo skomplikowane... Ale i tak wolałbym nie musieć jej używać.
W
miarę upływu czasu temperatura zaczęła wzrastać i nawet mimo włączonej klimatyzacji
w sklepie było dość duszno. Co jakiś czas przewijali się pojedynczy klienci,
lub grupki jakiś dzieciaków, zwykle kupując jakieś owoce, albo butelki z wodą.
Było całkiem spokojnie i nawet zacząłem myśleć, że przyjazd tutaj nie był
jednak takim takim złym pomysłem. Z początku nie chciałem się zgodzić, bojąc
się, że przez swoją siłę mógłbym coś zniszczyć, ale muszę przyznać, że dawno
nie czułem się tak spokojny.
Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, rejestrując
nową wiadomość od Kasuki, z pytaniem jak sobie radzę. Zacząłem mu odpisywać,
kiedy usłyszałem dźwięk dzwoneczka przy drzwiach, oznaczającego, że ktoś wszedł
do sklepu. Odruchowo uniosłem głowę i z zaskoczeniem stwierdziłem, że chłopiec
jakimś cudem stoi już przy ladzie. Wwiercał we mnie spojrzenie swoich, niepokojąco
czerwonych oczu, a kąciki ust uniesione miał ku górze w uśmiechu, który jakoś
od razu mi się nie spodobał.
-
Cześć – przywitał się jakby było to najnormalniejszą rzeczą w świecie, którą
robi się po napotkaniu obcej osoby. Uniosłem w górę jedną brew, zdziwiony,
dokładniej mu się przyglądając. Zwyczajny nastolatek, taki sam jak ci z
wcześniej, ale miał w sobie, coś co kazało mi uważać.
-
Cześć – odpowiedziałem po chwili wahania – Kupujesz coś, czy... po coś
przyszedłeś?
-
Przyszedłem żeby się z tobą przywitać, głupi Shizu-chan! – wykrzyczał dąsając
się, nawet nie zdając sobie sprawy jak tym zdrobnieniem podniósł mi ciśnienie.
Gdybym nie uznawał zasady o nie biciu dzieci, teraz bym go walnął.
-
Nie mów tak do mnie – burknąłem – Skąd w ogóle wiesz jak się nazywam? – zapytałem,
kiedy dotarło do mnie, że przecież nie znam tego dzieciaka, więc skąd niby on
ma znać mnie?
- Tajemnica~
- wyszczerzył ząbki w szerokim uśmiechu. Teraz nie podobał mi się jeszcze
bardziej niż wcześniej. Westchnąłem i potarłem kark dłonią, zirytowany, jak i
zmieszany obecną sytuacją. Nie byłem pewien co powinienem zrobić z tym
dzieciakiem, jedyne co przychodziło mi do głowy to wyrzucenie go ze sklepu, ale
tak chyba nie powinno się robić, więc pozostawałem w kropce. Mogłem też zacząć
go ignorować, ale nie wydawało mi się, że byłbym w stanie nie zwracać na niego
uwagi, zwłaszcza jeśli miał zamiar cały czas się na mnie patrzeć. Sam starałem
się kierować wzrok na wszystko, tylko nie na niego, mając nadzieję, że w końcu
jak każde dziecko się znudzi. Zegar jednak odmierzał kolejne minuty, a on stał
jak stał i nie wyglądało, żeby w najbliższym czasie planował sobie pójść.
-
No co? – warknąłem w końcu, nie mogąc już wytrzymać i kolejny raz udowadniając
sobie jak mało mam cierpliwości.
-
Nic, ładny jesteś – cicho się zaśmiał, a ja poczułem jak moje policzki stają
się cieplejsze. – Jak uroczo, Shizu-chan~. Rumienisz się~ - podparł brodę na
dłoni, patrząc na mnie jak na obrazek.
-
Przestań – pstryknąłem go w czoło, niechcący używając chyba trochę za dużej
ilości siły. Zmarszczył brwi i przełożył dłoń do zaczerwienionego miejsca,
lekko je masując.
-
Shizu-chan jesteś agresywny. Jesteś pewien, że to praca dla ciebie? – zaśmiał
się, wyraźnie strojąc sobie żarty. Aż coś we mnie zawrzało kiedy usłyszałem
jego uwagę. Jedynym który był odpowiedzialny za popsucie mojego humoru, był ten
dzieciak i to przez niego robiłem się ‘’agresywny”.
-
Słuchaj, dzieciaku. Powiedz czego chcesz i spadaj. Nie mam ochoty na jakieś
głupie gierki – warknąłem, łapiąc go za przód koszulki i trochę przyciągając w
swoją stronę. Ze zdziwioną miną przekrzywił głowę w bok, jakby nie miał pojęcia
o co chodzi.
-
Yare, yare, Shizu-chan, jakiś ty nudny. Za szybko się denerwujesz – potrząsnąłem
nim i chciałem znowu upomnieć go w kwestii przezwiska jakie mi wymyślił, ale
ubiegł mnie, zabierając głos. – Chcę się z tobą przespać – wzruszył ramionami,
ani trochę nie speszony swoimi słowami i z tą nieznośną pewnością siebie patrzył
mi prosto w oczy. Ja za to po usłyszeniu jego oświadczenia, puściłem go, nie
mogąc uwierzyć, że naprawdę to powiedział. To chyba jakiś żart, żeby jakiś
dzieciak po prostu wszedł do sklepu i ot tak składał drugiej osobie – w tym
przypadku mnie – tego typu propozycje.
-
Co jest z tobą nie tak? – spytałem, jak najbardziej poważnie, zaczynając go
podejrzewać o jakieś problemy psychiczne.
-
Jak nie miło – prychnął i skrzyżował ręce na piersi, ani na chwilę nie tracąc
pewności siebie. – Więc jak będzie~?
Trudno
było mi w to uwierzyć, ale on pytał poważnie.
-
Nie ma mowy – pokręciłem przecząco głową, średnio ogarniając o czym i z kim tak
właściwie dyskutowałem. – A teraz, dzieciaku już lepiej idź. – sam się sobie
dziwiłem, że potrafiłem mówić z takim spokojem. Normalnie pewnie już dawno
posłałbym go do szpitala, albo i gorzej.
-
Nie chcę wychodzić – oznajmił, nie ruszając się choćby o krok. Wkurzająca pchła.
Właśnie, on jest jak jakiś pasożyt. Też trudno się pozbyć.
Odetchnąłem i kilka razy na przemian to
zacisnąłem dłonie w pięści to je rozluźniłem, powtarzając sobie, że to tylko
głupie dziecko, a dzieci się nie bije. Wyszedłem zza lady i podszedłem do
chłopaka, na którego twarzy zaczęło malować się zaciekawienie. Bez słowa
złapałem go za kaptur z dziwacznymi uszami kota i starając się nie oderwać tej
części ubrania, podniosłem dzieciaka nad ziemię, następnie po prostu wystawiając
go na zewnątrz.
-
Idź już sobie – mruknąłem, wracając do sklepu z nadzieją, że za mną nie
pójdzie, ale jak to się mówi, nadzieja matką głupich, nie? Odwróciłem się,
będąc w połowie drogi od drzwi i mrużąc oczy znowu do niego podszedłem. –
Słuchaj no, ty... – przerwałem nie bardzo wiedząc jak go nazwać. ‘’Dzieciak”
było w porządku, ale nie mogłem tak na niego mówić w nieskończoność. Albo i
mogłem, nie wiem, ale mimo wszystko wolałbym wiedzieć jak ma na imię.
-
Izaya. – przedstawił się, jakby czytając mi w myślach.
-
Okej, więc Izaya. Wyjaśnijmy sobie jedno. Nie znam cię i nigdy się z tobą nie
prześpię. Poza tym jesteś dzieciakiem, lepiej wracaj do domu i grzecznie czekaj
na obiad.
-
Aww, Shizu-chan tak o mnie dba~ Jak uroczo – uśmiechnął się w ten swój wredny
sposób i poklepał mnie po policzku. – Ale masz rację, pójdę już. Do zobaczenia
niedługo, Shizuś~ - po tych słowach wyszedł, pozwalając mi na próbę chociaż
minimalnego uspokojenia się. Wróciłem za ladę i z ciężkim westchnięciem opadłem
na krzesło. Wiedziałem, że nie ma mowy o powrocie mojego dobrego humoru, sprzed
pojawienia się Izayi. Na dodatek chociaż nie chciałem, nie umiałem wyrzucić go
z głowy, przez co po pewnym czasie poczułem w niej nieprzyjemne pulsowanie.
-
Kurwa – zakląłem pod nosem i sięgnąłem po jakieś proszki tłumiące ból. Biorąc
je, zgarnąłem też telefon, przypominając sobie o odpisaniu na wiadomość od brata.
Odtworzyłem klapkę telefonu i będąc już gdzieś w połowie pisania, ponownie
usłyszałem dzwoneczek przy drzwiach, a do sklepu wmaszerowała cała gromadka
roześmianych dzieciaków, prawdopodobnie w drodze na plażę. Od dzisiaj
oficjalnie nienawidzę wszystkich dzieci, z wyjątkiem Kasuki i każdego
dzwoneczka, który może oznaczać ich pojawienie się.
***
Pod wieczór, razem z Takashiro wracałem do
jego domu, rozważając czy wspomnieć mu o tym dzieciaku, czy zignorować
dzisiejsze zajście i potraktować je jako jednorazowy incydent. Niby chłopak
zapowiedział, że wróci, ale dzieci często mówią coś, czego później nie robią,
więc jest szansa, że się rozmyśli, nie? Westchnąłem cicho, dochodząc do
wniosku, że jak na obcego dzieciaka, zajmował mi całkiem dużo czasu. Najlepiej
będzie jeżeli zaczekam do jutra i zobaczę co się stanie. Jak wróci, najpewniej
znowu wywalę go za drzwi, a później dowiem się gdzie mieszka i chyba
porozmawiam z jego rodzicami, albo coś...
Po
jakimś czasie spaceru, doszliśmy do właściwego domku. Na werandzie siedziały
dwie dziewczynki, chyba bliźniaczki. Jedna z nich – ta w krótszych włosach –
miała zabandażowaną rękę, więc od razu domyśliłem się, że to z jej powodu Takashiro
musiał dzisiaj wyjść.
- Tato~,
Shizuo-san, witajcie z powrotem~! – wykrzyczała druga bliźniaczka, kiedy tylko
nas zauważyła. Złapała siostrę za zdrową rękę i razem podbiegły do nas, przytulając
nie tylko swojego tatę, ale i mnie.
- Jak
wam minął dzień? Kururi, ręka jeszcze bardzo boli? – Takashiro poczochrał
dziewczynką włosy i zwrócił się do jednej z nich. Kururi bez słowa pokręciła
głową, co pewnie miało znaczyć, że już jej nie boli. Po dokładniejszym przyjrzeniu
się jej, stwierdziłem, że jest całkiem podobna do Kasuki. On też nie lubił za
dużo mówić.
-
Zajęłam się Kuru-ne, więc nic jej już nie boli~ - zapewniła druga bliźniaczka,
z dumnym uśmiechem na ustach.
- To
dobrze – Takashiro odwzajemnił uśmiech i odwrócił się do mnie, dłonią wskazując
na dziewczynkę w okularach. – Ona nazywa się Mairu, myślę, że nie powinieneś
mieć większych kłopotów z rozróżnieniem ich, chyba, że przyjdą im do głowy
jakieś przebieranki. Raczej nie robią tego typu rzeczy, ale w razie wątpliwości
– pytaj śmiało.
-
W porządku – przytaknąłem, patrząc w ślad za bliźniaczkami, które już zdążyły
zniknąć za domem, prawdopodobnie w ogrodzie.
Wszedłem z Takashiro do domu i po zdjęciu butów,
samemu nie wiedząc co innego miałbym zrobił, poszedłem za nim do kuchni. Kiedy tylko
przekroczyłem jej próg stanąłem jak wryty, widząc kogoś, kogo zobaczyć w
zupełności się nie spodziewałem. Przy stole, na jednym z krzeseł siedział Izaya
i jakby nigdy nic z ciekawością mi się przyglądał. Nie byłem pewien czy próbuje
wybadać sytuację i sprawdzić, czy powiedziałem coś jego ojcu, czy może po prostu
postanowił kontynuować swoje zajęcie z popołudnia, ale tak czy inaczej - wkurzał
mnie.
-
Napijesz się czegoś, Shizuo? – zapytał mnie Takashiro.
-
Mleka, jeśli można – mruknąłem i usiadłem przy stole, po przeciwnej stronie niż
Izaya. Starałem się na niego nie patrzeć, ale nie mogłem powstrzymać się przed
zerkaniem w jego stronę, co wyraźnie sprawiało mu radość.
Z
niewyraźnym „dzięki” odebrałem od mężczyzny butelkę mleka i upiłem dużego łyka,
oczekując, że może dzięki temu przestanę się denerwować. Nic z tego. Dopóki ten
dzieciak był w pobliżu, nawet jeśli tylko siedział - nie było mowy, żebym się
nie irytował.
- To
brat bliźniaczek i mój kochany, nieznośny syn – Izaya. – przedstawił mi go,
bardzo celnie używając słowa „nieznośny”. Kiwnąłem głową, nadal wpatrzony w
czerwone ślepia chłopca, które w jakiś sposób zdawały się hipnotyzować.
-
Znamy się już – spojrzałem na mężczyznę, zdziwionego moim oświadczeniem. - Przyszedł dzisiaj do sklepu - wyjaśniłem.
- Rozumiem.
Mam nadzieję, że za bardzo ci nie przeszkadzał – mężczyzna zaśmiał się, jakby z
jakąś obawą zerkając w stronę syna. Ciekawe czy wiedział jak specyficzny charakter
ma Izaya.
-
Nie, był całkiem znośny – skłamałem, z jakiegoś powodu czując, że powiedzenie
prawdy niosłoby za sobą mnóstwo konsekwencji dla mojej osoby. Po dzisiejszym
zachowaniu Izayi byłem skłonny twierdzić, że byłby zdolny do odwrócenia sytuacji
i powiedzeniu, że to ja się do niego przystawiałem.
-
A wiesz, Shizu-chan, jutro idę z tobą do pracy! Cieszysz się, prawda? –
krzyknął nagle ożywiony Izaya, zeskakując ze swojego krzesła i podszedł do
mnie. Patrzyłem na niego, jakbym właśnie zobaczył ufoludka, powoli analizując
jego słowa. Tylko jedno mogłem stwierdzić na sto procent. Jutro będzie
najgorszym dniem w moim dotychczasowym życiu.
Jejku, dawno się tak nie bałam przed publikowaniem czegoś ;3; Niby jest w porządku, a mi się coś nie podoba >.< Przepraszam za tego Shizuo, coś chyba mi nie wyszedł Q.Q Drugi rozdział będzie lepszy, obiecam~
I no, trzymajcie się gdziekolwiek jesteście~ x3 Zwłaszcza jeżeli stoicie w tych piekielnych korkach to życzę powodzenia i jakiegoś deszczu, żeby chłodniej było~ Do następnego~ x3
Deszcz ma iść jutro od zachodu Polski więc sądzę że twoje życzenia szybko się spełnią X3
OdpowiedzUsuńTak z ciekawości - Ta osóbka po boku z parasolką to twoje też dzieło? Ślicznie rysujesz ^^ naprawdę~....
Poza tym mam pytanie Izaya tu ma z 16 lat prawda? Bo piszesz raz nastolatek, raz dziecko i shota w tytule @.@ a mnie się shota z 8 latkiem kojarzy XD
Sam Rozdział mi się podoba Izaya jest świetny XD choć raczej można się było domyślić że będą mieszkać razem to jednak nie sądziłam że wystartuje do Shizusia AŻ tak szybko X3 Shizu-chan też świetny choć też mam wrażenie że różni się od tego Shizusia z anime no ale... wyjechał na wieś świerze powietrze, brak kostiumu barmana, deficyt znaków występujący i bez jego pomocy, prawdopodobnie jeden automat i to do tego przy sklepie gdzie pracuje XD więc musiał się trochę zmienić nie?
*absolutnie nie umie oceniać po pierwszym rozdziale więc przeprasza ale nic więcej nie napisze*
Strasznie się też cieszę że za kilka dni dodasz nowy rozdział~!!! Nie mogę się doczekać~... jestem ciekawa co jeszcze wymyśli Iza-chan :3
Weny~!!!
Z ogólnych ustaleń shota to chłopiec w wieku 8/10-12/14 lat(jest kilka wersji, ale zwykle to taki przedział wiekowy). Więc Izaya ma tutaj 13lat, a Shizuo 16, czyli obaj są w wieku szkolnym x3 Co do tego, że raz piszę "nastolatek", raz "dzieciak", uznałam, że skoro piszę z perspektywy Shizu oba będą pasować. Poza tym uważam, że trzynastolatek, nadal jest dzieckiem, więc pomyślałam "czemu nie?"
UsuńI tak, obrazek z boku też jest mojego autorstwa :3 Chciałam narysować Hibiyę w czymś innym niż ubranko księcia, ale chyba średnio mi wyszedł ^^" Jednak bardzo mi miło, że Ci się spodobało~ =^.^= Dziękuję za komentarz :3
Awww, to było kochane~ Mohery pieprzące o religii takie tró :/ takie stare a wciąż mają wymyślonych przyjaciół...ale przejdźmy do sedna.
OdpowiedzUsuńIzaya jest... bezpośredni XD mam pytanko - nie wiem, może było w tekście a pominęłam - ale ile Izzy ma tutaj lat? chyba naście skoro chce się seksować z Shizu-chan'em ;w;
Shizu jako składziorek? ojej współczuję... jak przyjdzie taki namolny moher z pretensjami "gdzie jest "Fakt" z świętym wisiorkiem szatanie?!" to już nie będzie tak wesoło ;/ zaraz zatęsknisz, za Izayaszem i jego niegrzecznymi ofertami.
Podoba mi się inne przedstawienie ich relacji, naprawdę bardzo fajny pomysł i jestem ciekawa jak się rozwinie~ Wspólny dzień w pracy? Przekichane, ale za to jakby co będą mieli dostęp do gumek więęęęęc... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło XD Ale dobra już kończę bo za względu na późną godzinę zaczynam bredzić
Pozdrawiam i życzę weny~!
Ajoj~ Izaya taki bezpośredni xDD gdyby wszyscy mówili tak otwarcie, czego chcą, yaoi byłoby o wiele prostsze xDD nie ma to jak szczerość! Podobało mi się strasznie =3= shoty takie fajnie. Dziwne dzieci, tak się paczają i paczają i no, i tyle i to je zadowala~ śmieszne stworzenia, ale takie kripi >.<
OdpowiedzUsuń"Nic, ładny jesteś" =m= aaaawww~~ Podoba mi się klimat i popieram powyższe komentarze! A rysunki są słodkie~~ czekam na cd~ =3=
Izaya ty perwersie :3 Taki mały, a już tylko jedno mu w głowie. :P
OdpowiedzUsuńSzczerze muszę się przyznać, że na początku zupełnie nie mogłam się połapać o co chodzi. Ja genialna zapomniałam jaki był tytuł, dwie minuty po przeczytaniu go i ta myśl: "Omg o.o Izaya jest małym chłopcem?! Wtf?!" i potem, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, jaki jest tytuł, postanowiłam, że będę go sobie przypominać co trochę, w czasie czytania, żeby nie było więcej takich sytuacji xd
Pozdrawiam :*
Mi się bardzo podoba :D
OdpowiedzUsuńDopiero teraz trafiłam a szkoda... Postaram się jak najszybciej nadrobić ^^
Fajny pomysł i dobrze się czyta, ładnie napisaneeee~
Izaya słodziak :D
Pozdrawiaaaam :3
Przeczytałam, podoba mk się, dobrze się zapowiada, więc wrócę w nocy i będę czytać dalej. :3
OdpowiedzUsuńSzczerość przede wszystkim xD Izaya taki słodki ^.^ Tylko jedno mu w głowie hah.
OdpowiedzUsuńKya!! <3