Ohayo~~ Jak zapowiadałam, oto song - fick do piosenki "Heat-Haze Days", lub jak wolicie "Kagerou Days". Swoją drogą w polskiej części internetu jest już do niej fanfick, również z Durarary <KLIK>. Napisany przez Madame Black, jeżeli nie znacie, to polecam ^.- I mam nadzieję, że nie pogniewa się na mnie za zdublowanie piosenki x3.
Jeżeli chodzi o sam zapis fanficka, jest nieco inny niż zazwyczaj, więc wyjaśnię.
Czarną, pogrubioną czcionką opisuje Cień, różową wtrącam myśli Psyche, a czerwoną Roppiego. Normalna, czarna to wspólne myśli i działania obu postaci :3
<Piosenka> W wersji Nico Nico, bo wydaje mi się, że brzmi ładniej niż oryginał x3
Enjoy~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mirażowe Dni
15.
sierpnia, 12.30 popołudniu
Pogoda była
niewiarygodnie ładna
Wśród
mdławych promieni oślepiającego słońca
Rozmawiałem
z tobą, nie mając nic innego do robienia
15 sierpnia, 12.30 popołudniu. Zwyczajny
letni dzień w jednym z wielkich Tokijskich miast. Wszechobecny hałas; setki
ludzi śpieszących się do domu, lub pracy, podniesione głosy kłócących się
kierowców, stukot obcasów o chodnik i wszystko to połączone w dość osobliwy ton
znany wszystkim mieszkańcom Ikebukuro. Pomijając zanieczyszczone spalinami
powietrze, to całkiem urokliwe miejsce. Dużo się dzieje, więc nuda mi nie
dokucza.
Uśmiechnąłem się do siebie w myślach i leniwie
przeciągnąłem, wysuwając przy tym pazurki. Od jakiegoś czasu leżałem na gałęzi
drzewa i rozkoszowałem się przyjemnym ciepłem pojedynczych, słonecznych
promieni , którym udało przedrzeć się przez liście. Ach, pogoda była
niewiarygodnie ładna i gdybym mógł, zapomniałbym o tej dwójce siedzącej na
pobliskich huśtawkach.
Spojrzałem na nich i może nawet zrobiło
mi się ich odrobinę szkoda, ale nieważne. Tak czy inaczej – ktoś dzisiaj zginie.
Zgrabnie zeskoczyłem z drzewa i podszedłem do chłopaka w czarnej koszulce.
Miauknąłem, zyskując tym jego uwagę i w ten sposób chwilę później siedziałem
na jego kolanach.
Odepchnąłem
się nogami od ziemi, lekko bujając się na huśtawce. Wśród mdłych promieni
oślepiającego słońca rozmawiałem z tobą, nie mając nic innego do robienia,
lecz to w zupełności mi wystarczało. Cieszyłem się,
że w ten letni dzień udało mi się wyciągnąć cię z domu. Tak rzadko z niego
wychodziłeś, że już zaczynałem się martwić, że chcesz zostać jakimś hikikomori,
czy kimś takim.
Na szczęście nie miałem racji i dziś wreszcie
udało mi się wyprosić wspólny spacer.
Nasza rozmowa chwilowo przycichła, więc
siedzieliśmy w ciszy od czasu do czasu zakłócanej przez mruczenie, siedzącego
ci na kolanach kota. Miło było widzieć cię tak odprężonego, jednak ja nie
mogłem pozbyć się przeczucia, które pojawiało się zwykle, kiedy miało stać się
coś złego.
Spojrzałem na ciebie,
właśnie sadzałeś na swoich kolanach czarnego kota. Z uśmiechem prezentującym to
twoje wieczne szczęście i niekończący się optymizm, głaskałeś go, a ja im
dłużej oglądałem tę z pozoru zwyczajną scenę, tym większy niepokój odczuwałem.
Chociaż wszystko pozostawało bez zmian, czułem się nieswojo i powoli zaczynałem
żałować, że zgodziłem się wyjść z tobą.
"Ale
wiesz, jestem typem osoby, która nie cierpi słońca"
Mruknęłaś
wyraźnie, głaszcząc kota
Ach,
ścigałaś tego kota, jakby przed tobą uciekał
Wskoczył na
ulicę, gdy sygnalizacja świetlna zmieniła kolor na czerwony
Nagle,
znikąd pojawiła się ciężarówka, potrąciła cię, wrzeszczałem
Twoje
perfumy zmieszane z krwią dławiły mnie
Wśród mgły
kłamstw, ciepła śmiechu "To wszystko jest realne!"
A z tym,
przeszkadzający odgłos świerszcza, jasnoniebieskie, letnie niebo zachmurzyło
się
- Dzisiaj mamy naprawdę ładną
pogodę – odezwałem się po dłuższym czasie, patrząc na bezchmurne niebo.
- Tak, ale wiesz, jestem typem osoby, która nie cierpi słońca – mruknąłeś wyraźnie w odpowiedzi, głaszcząc kota.
Szczerze mówiąc, sądziłem, że wolisz takie
dni jak dzisiaj, niż na przykład te deszczowe, podczas których niebo zasnute
jest szarymi chmurami. Widać, mimo tych paru lat znajomości, nadal wiem o tobie
tyle co nic. To moja wina, nigdy specjalnie nie interesowałem się cudzymi
sprawami, nawet jeśli była to bliska mi osoba. Ale przecież mam mnóstwo czasu,
żeby to zmienić. Równie dobrze mogę zacząć bardziej się interesować takimi
pierdołami od jutra. Czas przecież się nie skończy.
Spodziewałem się takiej odpowiedzi, wspomniałeś kiedyś,
że to jeden z powodów przez które nie wychodzisz z domu, ale przez to jedynie
bardziej się cieszyłem z wyjątku, jaki dla mnie zrobiłeś.
-
Chodźmy już stąd – zaproponowałem, mając nadzieję, że jeśli pójdziemy w inne
miejsce, to nieprzyjemne przeczucie zniknie.
Szliśmy parkową aleją,
rozmawiając o mniej, lub bardziej ważnych rzeczach, kiedy w pewnym momencie
trzymany przez ciebie kot zeskoczył ci z rąk i zaczął biec przed siebie. Ach, ścigałeś tego kota jakby przed tobą
uciekał. Z ledwie widocznym, rozbawionym uśmiechem patrzyłem na to zajście,
do momentu w którym przez moje ciało przebiegł zimny dreszcz, jakby ostatni
sygnał ostrzegawczy.
Kot wskoczył na ulicę, a ty – zbyt skupiony na nim – nie zauważyłeś gdy sygnalizator światła zmienił kolor na
czerwony. Krzyknąłem, żeby cię zatrzymać i biegiem rzuciłem się w twoją
stronę, ale wtedy...
Nagle znikąd pojawiła się
ciężarówka, potrącając cię. Nie mogłem nic zrobić. Stałem kilka kroków od
ciebie, leżącego na ulicy w kałuży krwi i nie mogłem się ruszyć. Masa emocji,
jakie w tamtej chwili we mnie uderzyły, sparaliżowała mnie. Czułem
niewyobrażalny strach, chociaż przekonywałem się, że to nieprawda. Bolało, nie
mogłem zapanować nad łzami.Dlaczego to musiałeś być ty? Czemu się nie
zatrzymałeś?
Usłyszałem czyjś głośny krzyk,
dopiero po chwili dotarło do mnie, że to ja wrzeszczałem.
Oddychanie przychodziło mi z
trudem, twoje perfumy zmieszane z krwią, dławiły mnie. Zasłoniłem usta i nos
dłonią, ale to nie pomogło. To wszystko nie jest prawdą – chciałem w to wierzyć,
jednak czas mijał i nic się nie zmieniało. Chciałem się obudzić z tego
koszmaru.
Wśród mgły kłamstw, ciepła
śmiechu, zgromadzonych w koło ludzi – leżałeś martwy.
Gdzieś w tłumie, wydawało mi
się, że zobaczyłem tego piekielnego kota, który wciągnął cię na jezdnię, ale
pomyliłem się. Cień samego mnie stał po drugiej stronie ulicy, uśmiechając się
złośliwie.
„To wszystko jest realne!” –
rozbrzmiało mi w uszach, a z tym, przeszkadzający odgłos świerszcza. Czas jakby
się zatrzymał i w całej tej przerażającej, nieprawdopodobnej rzeczywistości
zostałem tylko ja i Cień.
Jasnoniebieskie, letnie niebo
zachmurzyło się, czerń ogarnęła wszystko z wyjątkiem tego podłego uśmiechu i
rozmazanej wszędzie krwi.
A
nie mówiłem, że tak to się skończy? Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, zamazując tarczę
zatrzymanego zegara krwią twojego przyjaciela. Nie patrz tak, to dzięki mnie
żyjemy.
Obudziłem
się w swym łóżku; zbudziło mnie tykanie zegarka
Która
godzina?
14.
sierpnia, coś po 12. popołudniu
Obudziłem się w swoim łóżku;
zbudziło mnie tykanie zegarka.
Leżałem nieruchomo wpatrzony w
sufit, czując jak pot spływa mi po skroni. To był tylko sen.
Odetchnąłem głęboko, przekręcając się na bok. Telefon zawibrował, a
ekranik zaświecił się na niebiesko. Wysłałeś mi wiadomość, prosząc o spotkanie. Zdziwiłem się, ponieważ zawsze to ja
piszę do ciebie w takich sprawach. Czy stało się coś, przez co chcesz się ze
mną zobaczyć? Powinienem się cieszyć, ale zamiast tego czułem tylko przytłaczający
smutek.
Raz jeszcze spojrzałem na wyświetlacz telefonu,
żeby sprawdzić która godzina. 14 sierpnia, coś po 12 popołudniu. Mój
zegarek się spóźnia, więc jest pewnie jakoś wpół do pierwszej. W moim śnie też
wstałem o tej godzinie, tylko dzień był inny.
Nie wierzę w zbiegi okoliczności, ale w tym przypadku nie ma innego
wyjaśnienia. Poza tym... sny się nie spełniają, więc nie umrzesz. Spotkamy się
w parku, a wieczorem każdy wróci do swojego domu, cały i zdrowy. Jestem pewien,
a mimo to...
Wolałbym dzisiaj nie wychodzić. Nie chcę, żeby mój sen się powtórzył.
Przypomniałem
sobie dźwięk tego obrzydłego, denerwującego świerszcza
"Ale
wiesz, to trochę dziwne
We
wczorajszym śnie widziałem dokładnie, jak teraz, idących nas w parku
Dlaczego
nie wrócimy teraz do domu?" W tej samej chwili, gdy zeszłaś ze ścieżki
Wszyscy
wokół nas, spojrzeli w górę i rozdziawili usta
Żelazny,
spadający słup przebił twe ciało
Dźwięk
dzwonka telefonu oraz twój rozdzierający krzyk wypełnił przestrzeń między
parkowymi drzewami
Podczas tej
nienaturalnej sceny, ciepły, ikrzący się śmiech "Jakież to
prawdziwe!"
Niewyraźnie
z dala widziałem twój uśmiech
Spacerując z tobą po parku i opowiadając ci mój sen, przypomniałem sobie dźwięk tego obrzydłego, denerwującego świerszcza.
- Wierzysz w to? – zaśmiałeś się cicho, wyraźnie nie wierząc w moją historię.
Sam również w nią nie wierzyłem, ale chciałem usłyszeć poparcie z twojej strony.
Zapytałeś
na poważnie, jakby moja odpowiedź miała się pokrywać z twoją. Wolałem usłyszeć
słowa zaprzeczenia, a nie przytaknięcie... Chciałem, żebyś potwierdził, że nie
umrzesz.
- Ale wiesz, to trochę dziwne.
We wczorajszym śnie widziałem dokładnie, jak teraz, idących nas w parku. – odezwałem
się po chwili, markotniejąc jeszcze bardziej. W moim śnie wszystko pokrywało
się z obecną scenerią.
- Więc dlaczego nie wrócimy teraz
do domu? – zapytałeś z lekkim uśmiechem, odstawiając kota na ziemię – Skoro boisz
się, że wydarzenia z twojego snu mogą mieć miejsce w rzeczywistości, nie ma po
co kusić losu. – przytaknąłem trochę spokojniejszy i skręciłem w inną uliczkę.
Oddalaliśmy się od parku, już
prawie tracąc go z zasięgu wzroku, kierując się w głąb
ruchliwego miasta, a także twojego mieszkania. W jednym miejscu drogę
przecinała nam jezdnia, więc pociągnąłem cię w inną uliczkę, obierając okrężną
drogę. W tej samej chwili, gdy zeszliśmy ze ścieżki, wszyscy wokół nas,
spojrzeli w górę i rozdziawili usta. Ja jednak zamiast skierować wzrok w ten sam
punk co wszyscy, przyglądałem się im. To było najgłupsze, co mogłem zrobić.
Poczułem jak odpychasz mnie od
siebie, straciłem równowagę i upadłem kawałek dalej, podparty na dłoniach i
kolanach. Natychmiast obejrzałem się przez ramię, żelazny, spadający słup
przebił twe ciało i wbił się w ziemię. Znieruchomiałem, czując jak twoja ciepła
krew ochlapuje mi twarz, mieszając się z moimi łzami.
Dźwięk dzwonka telefonu, oraz twój
rozdzierający krzyk wypełnił przestrzeń między parkowymi drzewami.
Poderwałem się z ziemi i
podbiegłam do ciebie, spanikowany nie wiedząc co robić. Nie mogłem zrobić
niczego, identycznie jak poprzednim razem.
Dlaczego? Dlaczego znowu? Ostrożnie
dotknąłem twojego policzka, a podczas tej nienaturalnej sceny, ciepły, iskrzący
się śmiech zawołał: „Jakże to prawdziwe”.
Podczas gdy ciemność zaczęła
pochłaniać wszystko dookoła, niewyraźnie z dala, widziałem twój uśmiech.
Niezliczoną
ilość razy, ten ciepły śmiech mroczył mnie
Ten okres
czasu prześladował mnie od lat.
Chciałbym
już dużo wcześniej zdać sobie z tego sprawę
Obudziłem się w swoim łóżku, dzień 14 sierpnia, około 12.30. Słońce
wpadało przez niezasłonięte okno, rozświetlając cały pokój. Mój telefon zabrzęczał, ponownie dostałem wiadomość od ciebie „Spotkajmy się w parku”.
Nie ma mowy, nigdzie
dzisiaj nie idę!
Przeproszę cię i przełożę
spotkanie na jutro. Wtedy na pewno będzie dobrze.
Jeżeli przeczekam ten dzień w domu nic nikomu się nie stanie...
- Nie uciekniesz od tego! – krzyknął
miraż, na ułamek sekundy pojawiając się przy moim łóżku. Z przerażeniem patrzyłem
w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał, a jego słowa jakby odbijały się
echem w mojej głowie.
Nie pozwolę mu cię skrzywdzić –
pomyślałem i zerwałem się z łóżka. W pośpiechu się ubrałem i pobiegłem do
parku, wszystko co mijałem po drodze było takie samo jak zawsze. Nawet nieznośny
koncert cykat nie uległ zmianie. Być może gdybym zwrócił na to uwagę,
zrozumiałbym, że nieważne co zrobię – nie zmienię niczego.
Tym razem to ja się spóźniłem, czekałeś na
mnie, siedząc na jednej z huśtawek. Bez słowa wyjaśnienia złapałem cię za rękę
i pociągnąłem za sobą – jak najdalej od parku, oraz budowy. Sądziłem, że jeśli
znajdziemy się w innym miejscu niż ostatnio, uda mi się uratować cię, ale równo
o trzynastej telefon zadzwonił, a śledzący nas kot zmienił się w piekielny
cień. Z łatwością rozdzielił nasze dłonie i jakby było to dla niego niczym,
zepchnął cię ze schodów. Twoja głowa roztrzaskała się o twardy beton, krew powtórnie
pokryła wszystko. Krzyknąłem, a radosny śmiech zawtórował mi.
- Uwierz w to! – usłyszałem w ciemności.
Niezliczoną ilość razy, ten ciepły śmiech mroczył mnie. Nie wiem
ile razy już budziłem się tego samego dnia, o tej samej godzinie. Prawdopodobnie
ten okres czasu prześladował mnie od lat.
Za każdym razem, każdego dnia, bezskutecznie próbowałem cię uratować. Nigdy mi
się nie udawało. Zawsze, na okrągło – umierałeś na moich oczach. Byłeś tak
blisko, a jednak za daleko, nie byłem w stanie zapobiec twojej śmierci. W końcu
zrozumiałem, że w tej rzeczywistości, wśród rażących promieni słońca, dźwięku
świerszczy i naszej przygaszonej rozmowy, nie jestem w stanie nic zrobić. Nie
mogę zmienić prawdy – chciałbym już dużo
wcześniej zdać sobie z tego sprawę.
W takiego
rodzaju banalnych historiach musi być jedno zakończenie
Poza tym
powtarzającym się latem, musi coś zaistnieć
Nagle
odepchnąłem cię i wskoczyłem na ulicę, ciężarówka przejechała mnie
Twoje oczy
i moje pozwijane ciało były jak refleksja rozpryskanej wszędzie krwi
I znów ten
ciepły, mglisty śmiech, jakby rzekł: "Oto nauczka!"
To dla mnie
zupełnie zwyczajny, letni dzień
Jednakże
dziś, coś dobiegło końca
Patrząc jak znowu gonisz tego fałszywego kota,
podjąłem decyzję, wiedząc już, że w takiego
rodzaju banalnych historiach musi być jedno zakończenie. To zakończenie nie
może być szczęśliwe, ale może się zmienić.
Wbiegłeś na ulicę, a światło
zmieniło kolor – widziałem to już tyle razy, że nie zliczę. Po drugiej stronie
jezdni kot zmienił swoją postać, szczerząc się wrednie. Zegar ostatni raz wybija
godzinę trzynastą, dnia 14 sierpnia. Poza tym
powtarzającym się latem, musi coś zaistnieć.
Zza zakrętu właśnie wyjechał
samochód, z zawrotną prędkością zbliżał się do ciebie. Nagle odepchnąłem cię i wskoczyłem na ulicę, zajmując twoje miejsce.
Ciężarówka przejechała mnie.
Twoje oczy i
moje pozwijane ciało były jak refleksja rozpryskanej wszędzie krwi. Powinienem
był zrobić to już dawno temu i zakończyć całe to wariactwo. Zaszokowany Cień
wpatrywał się we mnie, był nawet zabawny i gdyby nie wszystko co ci zrobił,
może nawet byłoby mi go trochę szkoda.
Leżąc na ulicy w kałuży krwi,
czułem jak mój oddech powoli ustaje. Bezchmurne, letnie niebo zachmurzyło się i
znów ten ciepły, mglisty śmiech, jakby rzekł: „Ale dlaczego?”.
- Oto nauczka – wykrztusiłem ostatkiem
sił, uśmiechając się słabo. To dla mnie zupełnie zwyczajny, letni dzień, jednakże
dziś, coś dobiegło końca.
14.
sierpnia dziewczyna obudziła się w swym łóżku
"Tym
razem również mi się nie udało"
Powiedziała,
kołysząc swego kota
Letniego
dni, 14 sierpnia chłopak obudził się w swym łóżku. Chyba nie sądziłeś, że tak
łatwo się mnie pozbędziesz, prawda? To, że musiałem sprawić by zegar liczył czas
dla kogoś innego nie znaczy, że wygrałeś. Kolejny długi dzień przed nami,
przygotuj się.
- Tym
razem również mi się nie udało – chłopak powiedział, kołysząc swojego kota.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Okej, koniec. I co sądzicie~? x3 Dało się zrozumieć? Jeżeli tak, cieszę się, jeżeli nie, to niżej zamieszczam krótkie wyjaśnienie o co mniej więcej chodzi.
Istnieją dwa równoległe światy. W pierwszym z nich umiera Roppi, a w drugim Psyche. Kiedy dochodzi do kluczowego momentu w którym Psyche/Roppi poświęcają życie by ocalić przyjaciela, zegary w każdym świecie zerują się i cała historia toczy się od nowa, z tą różnicą, że postacie z pierwszego świata znajdują się w drugim i na odwrót.
Roppi, który wcześniej ginął w pierwszym świecie, teraz umiera w drugim, ponieważ w przeciwieństwie do Psyche wie co się wydarzy i chce ochronić go przed śmiercią.
Zawiłe, wiem xD Jeżeli nadal nie rozumiecie, a bardzo chcecie, możecie spróbować rozrysować. Mi pomogło xD
A ogółem to wczoraj zalogowałam się na swoje konto z tabletu i odblokowałam obserwatorów (kiedyś, podobno jakimś sposobem ich zablokowałam), a teraz nie działa mi przycisk "usuń" i wstawiam tą notkę chyba 5raz, bo ucina mi fragmenty xD to jest kolejny, niepodważalny dowód na nienawiść jaką żywi do mnie wszelka elektronika <3 Może teraz się uda, w końcu inna przeglądarka...
No cóż~ Spróbujmy~~ *trzyma kciuki*
No cóż udało się XD Jakoś ogarnęłam. Świetnie napisane ff choć moim skromnym zdaniem lepiej by się czytało gdyby zamienić czarną pogrubioną i zwykła czcionkę... nie wiem było by jakieś... wyraźniejsze.
OdpowiedzUsuńA i na końcu jest "Letniego dni, 14 sierpnia chłopak obudziła się w swym łóżku." - zmieniłaś dziewczyna na chłopak, ale czasownika na męską formę już nie X3
Ale wracając do Songficka spodobał mi się i to nawet bardzo~! Fajny pomysł z tymi dwoma światami~!!!
Nie mogę powiedzieć, że końcówka była niespodziewana albo w ogóle coś mnie tu zaskoczyło, bo wszystko ładnie trzymało się piosenki X3 Ale całość bardzo mi się spodobała. Twój styl pisania bardzo mi się podoba, nie mogę się doczekać aż dodasz coś nowego *^* a tak btw. kiedy nowy Shizuo x Shota!Izaya? *nie może się doczekać że przeczytać co dalej*
No cóż... to ja już nie marudzę :# i Weny~!!!
Rany, dzięki za zwrócenie uwagi xD Hm... w sumie myślałam żeby zmienić te dwie czcionki i skoro ktoś się ze mną zgadza, zaraz to zrobię ^.- Dziękuję za miłe słowa, chociaż nawet w połowie na nie nie zasłużyłam ;w; Uważam, że zlamiłam ten shot, ale cieszę się, jeżeli jest osoba, której się podobało. Motywujące :3
UsuńCo mogę powiedzieć...chyba tylko: Dziękuję, bo w końcu ogarnęłam o co kaman w całej tej piosence - pieprzyć fakt, że ja też napisałam z tym songfica xd
OdpowiedzUsuńPodobało mi się. Fajnie napisane, mimo, że czasami się gubiłam w miejscach gdzie były napisane myśli, boo...jest późno... Tak więc nie ma co się przejmować~! Bo to był świetny pomysł, z ukazaniem emocji obydwojga ^^ No i zaskoczyła mnie para ^^ Kolejny plus~! Pomimo tematyki - która sprawia, że mam ciarki - bardzo miło mi się to czytało i mam nadzieję, że w przyszłości napiszesz coś podobnego ^^
Pozdrawiam~!
Widzę wątek z Kagerou Project/Mekakucity Actors ;)
OdpowiedzUsuńOmg. W końcu przebrnęłam. :3 Nie wiem jakim cudem, ale przez cały czas nie mogłam się połapać kto kiedy mówi :P to trochę frustrujące :/
OdpowiedzUsuńPoza tym bardzo mi się podobało, ale nie lubię uśmiercania ludziów, a takie błędne koło mnie przeraża o.o No naprawdę. Za bardzo się wczuwam w czytanie i za bardzo to sobie wszytko wyobrażam i dlatego mnie to przeraża o.o
Pozdrawiam i jak już wcześniej wspomniałam, kolorowych snów <3