Nawet ty
Tamtego dnia, po lekcjach to ja czekałem
na ciebie. Chociaż zwykle ja się spóźniałem, wtedy było na odwrót. Już
prawie wszyscy wyszli ze szkoły, tylko ty wciąż się nie pokazywałeś. Martwiłem
się o ciebie. Bałem się, że znowu będziesz chciał zrobić coś głupiego. Po tak
długim czasie, kiedy wszystko było dobrze właściwie takie myśli były bez konkretnego
poparcia, ale nie mogłem pozbyć się tego typowego uczucia, zwykle zwiastującego
jakieś złe zdarzenie. To nie tak, że ci nie ufałem. Ufałem, po prostu tak
bardzo się bałem, że będziesz chciał powtórnie zrobić sobie krzywdę.
Poprawiłem swój szalik, którego ułożenie jakoś
nagle przestało mi pasować. Chciałem się zając czymkolwiek, żeby tylko nie
zwracać uwagi na mijający czas.
Poczułem w kieszeni wibrowanie telefonu, na co
lekko się wzdrygnąłem. Sięgnąłem po komórkę i odczytałem wiadomość od ciebie.
Powinienem chyba odczuć ulgę po przeczytaniu zawartej w niej informacji, ale
zamiast tego to niepokojące uczucie tylko się nasiliło.
Ale
ty napisałeś przecież, że jutro się zobaczymy. Chciałem udowodnić, że ci wierzę
i nie mam zamiaru kontrolować. Przyjaciele powinni sobie ufać. Zignorowałem
więc to uciążliwe przeczucie i powtarzając sobie w myślach, że kiedy wieczorem
do ciebie zadzwonię wszystko będzie dobrze, poszedłem do domu.
A
dzisiaj, kiedy jedyne co mogę zrobić to stanąć nad twoim grobem i położyć na
marmurowej płycie bukiet kwiatów, żałuję tamtej decyzji. Chociaż wiem jak
bardzo nie lubiłeś gdy ktoś płakał z twojego powodu, nie mogę powstrzymać łez.
Roppi proszę, nie miej mi tego za złe. W gruncie rzeczy chyba nie płaczę z
powodu tego co zrobiłeś, a przez ból jaki spowodowało twoje odejście.
Nie
umiem nie myśleć o tamtym momencie, kiedy po raz ostatni cię widziałem. Sanitariusze
wynosili cię ze szkoły, a ja nie chciałem nikogo słuchać i jak głupi podbiegłem
do nich, upewnić się, że to ty. Chciałem wierzyć, że to ktoś inny. Ale tak nie
było. To byłeś ty. Bledszy niż zwykle i pobrudzony krwią. Rozpłakałem się jak
małe dziecko i nie zwracając uwagi na protesty ludzi po prostu się do ciebie
przytuliłem. Oni coś do mnie mówili, ale nie rozumiałem ich słów. Docierały do
mnie jak przez mgłę. Zabrali cię ode mnie, po prostu mi cię wyrwali, a później
podali jakieś środki po których zrobiłem się dziwnie spokojny. Niczego nie
czułem, nawet spływających po policzkach łez, ani codziennego zawstydzenia
przed ludźmi. A wtedy wszyscy się na mnie patrzyli. Ze współczuciem, żalem,
politowaniem. Pojąłem dlaczego tak nie lubiłeś kiedy ktoś proponował ci pomoc.
Ludzie traktowali cię jak ofiarę, kiedy wcale nią nie byłeś. Wtedy potraktowali
tak mnie, a przecież mi nic się nie stało. To nie ja umarłem. A oni współczuli
mi. A ciebie potraktowali jak... jak tchórza. To chyba to słowo padło z
czyichś ust. Dlaczego on cię tak nazwał? Czy to właśnie nie był pewien akt
odwagi? Odważyłeś się zrobić to co chciałeś, nie bałeś się konsekwencji.
To
prawda - nigdy nie uważałem, że samobójstwo ci pomoże. Przecież umarłeś.
Pozbyłeś się tego co sprawiało ci cierpienie, ale co z tego, jeśli teraz już
nic nie możesz zrobić? Nie możesz się ruszyć, niczego powiedzieć, nawet
otworzyć oczu. W tej ciemnej trumnie naprawdę znalazłeś swoje szczęście? To
czego nie mogłem ci dać ja, czy ktokolwiek inny? Chciałbym żeby twoje marzenia
się spełniły. Żeby to w co wierzyłeś nie okazało się kłamstwem i teraz, kiedy
już zrobiłeś pierwszy krok mógł być szczęśliwy. Chcę wierzyć, że wraz ze
śmiercią wreszcie pozbyłeś się wszystkich trosk.
Pamiętasz może wiadomość, którą wysłałem
do ciebie tamtego dnia? Tą z pytaniem o sobotnie wyjście. Muszę się przyznać,
że chciałem cię wyciągnąć z domu, w jakieś spokojne miejsce, w którym mógłbyś
zapomnieć o ‘beznadziejności tego świata’ i chociaż na jakiś czas pozbyć się
myśli o samobójstwie. Ale nie zdążyłem. To chyba nawet dobrze.
Powiedz, czy byłem egoistą nie pozwalając ci
umrzeć? Wciąż próbując przekonać o sensie życia? Sądziłem, że to co ci mówiłem
było dobre. Myślałem, że z czasem przekonasz się do życia. Ale może dla ciebie
jedynym wyjściem była śmierć? Może tylko to mogło dać ci szczęście. Nie wiem
Roppi. Naprawdę nie wiem. A tak bardzo bym chciał. Chciałbym mieć pewność, że
już nie dzieje ci się krzywda. Że jest ci lepiej. Ale nie mogę tego wiedzieć. W
razie czego nie mogę ci nawet pomóc. To jest najgorsze.
Twój
‘list’ pożegnalny... tylko ja go dostałem. Nikt o tym nie wie i raczej tak
pozostanie. Rozumiem, że skoro dałeś taki tylko mi, to nie chciałeś, żeby ktoś
inny poznał twoje uczucia. Chociaż uważam, że jest wiele ważniejszych osób
zasługujących na wyjaśnienia, nie będę się kłócił z twoją decyzją. W końcu ty
najlepiej wiedziałeś co i komu chcesz na koniec przekazać. Dziękuję, że o mnie
pomyślałeś. Skoro w jakimś stopniu wiem o czym myślałeś przed śmiercią, chcę ci
odpowiedzieć na to jedno pytanie, które mi zadałeś.
Nie, nie mam ci za złe, że postanowiłeś jednak zniknąć. Miałeś takie prawo. Miałeś prawo
do takiej decyzji. Staram się ją zrozumieć. Zaakceptować. Przekonać samego
siebie, że to wydarzenie jest dla ciebie pozytywne w skutkach. Ale chwilami mam
wrażenie, że nie umiem tego zrobić. Już rozumiem jak trudne jest wmówienie
sobie czegoś, kiedy to coś jest przeciwne twoim przekonaniom. Miałeś tak samo,
prawda Roppi? Za każdym razem, gdy ktoś namawiał cię do zmienienia sposobu patrzenia
na świat, ludzi, na siebie. Dlatego tak się denerwowałeś, a w końcu przestałeś
się odzywać do większości osób. Tylko mi pozwoliłeś ciągle przy sobie być.
Właśnie. Pozwoliłeś mi, a wcale nie musiałeś. Dlaczego akurat ja? Dlaczego tak
właściwie nigdy cię o to nie spytałem? Chyba byłem zbyt zaabsorbowany
odciąganiem cię od samobójstwa. Ciągle próbowałem cię przekonać o jego
bezsensowności, a może powinienem postąpić na odwrót? Może powinienem był ci
powiedzieć, że robisz dobrze odbierając sobie życie. Wesprzeć cię w tej ostatniej
rzeczy. Pomóc ci, a nie skupiać się na sobie i ogarniającym mnie strachu przed
straceniem cię. Przepraszam Roppi. Przepraszam, że myślałem i myślę tylko o
sobie. Bo nadal chcę mieć cię przy sobie. Chce żebyś wrócił. Chcę tego,
przecząc swoim słowom o daniu ci szczęścia. Ale wiem, że nie możesz wrócić i w
jakiś sposób cieszę się z tego. Cieszę się, że w żaden sposób, choćbym nie wiem
jak się starał, nie mogę cię tu ściągnąć i odebrać tego czego tyle czasu
szukałeś.
Nie mogłem się z tobą pożegnać wcześniej. Tak,
jestem tak wielkim tchórzem, że nawet nie odważyłem się przyjść na twój
pogrzeb. Tak bardzo się bałem o zostanie oskarżonym przez twoich rodziców o
pozwolenie ci na zabicie się, że wolałem zamknąć się w pokoju. Dopiero kiedy twoja
mama do mnie zadzwoniła i podziękowała mi za, co śmieszne, bycie twoim
przyjacielem, zdecydowałem się przyjść.
Pożegnać
się z tobą i powiedzieć o tym wszystkim. No i jeszcze... gdybyś kiedyś miał
jakiś problem, jakikolwiek, zawsze chętnie ci pomogę.
Układam na nagrobku bukiet różowych tulipanów,
przewiązanych fioletową wstążką. Nie przepadałeś za tymi kolorami, twierdziłeś,
że są zbyt wesołe żeby znajdować się w takim świecie jak nasz. Ale proszę, zrób
ten jeden raz wyjątek i przyjmij je. Podobno kwiaty o tym kolorze wyrażają
chęć opieki nad kimś. A ja nadal bardzo pragnę się tobą opiekować. Może
kiedyś... tak jak powiedziałeś, spotkamy się jako ktoś inny. Wtedy chciałbym
się tobą zaopiekować.
Ale póki co nie mogę powiedzieć nic innego jak
tylko ‘Żegnaj’. Bo nie mogę pójść za tobą. Jesteś za daleko, a ja nie mogę tam
jeszcze iść. Nie chcę tam jeszcze iść. Będę za tobą tęsknił, będę płakać, bo to
będzie boleć, ale naprawdę, naprawdę nadal bardzo chcę żyć.
Roppi-kun, żegnaj i być może do zobaczenia kiedyś.
~~~
Druga, ale tym razem już naprawdę ostatnia część xD Napisałam to bo jakoś przez wasze komentarze stwierdziłam, że macie rację i retrospekcja tej kluski z czerwonymi paczałkami może być fajna~~ Właściwie to było fajnie do połowy, a później Tsuki swoją skromną osóbką zaczął działać mi na nerwy ^^" *nie ma cierpliwości do gościa* Mam nadzieję, że nie zjebałam, a jak tak to przepraszam~~
I na koniec~~
Wszystkiego Naj dla Tsukiego~~ Ty głupia klusko~~ <3
Awww *^* perspektywa Tsukiego jest taka boska~!!! I tak strasznie się cieszę, że postanowił żyć i ze jakoś stara się zaakceptować wybór Roppiego~! Poza tym ta jego panika, że rodzice Roppiego skrzyczą go ze nie uratował ich syna... no był takim Tsukim jakich mało xD
OdpowiedzUsuńBosko napisane i genialnie oddany Tsuki ^^ straszne mi się podobało. Tak jakoś zaczęłam się zastanawiać co by odpowiedział Roppi jak by blondyn się go zapytał o to dlaczego mun pozwala przy sobie być. nie no na serio jestem strasznie ciekawa, bo to przecież nie mogłaby być taka normalna odpowiedź, nie? Dobra plotę bez sensu x.x
Weny~!!!
A i tak btw. czemu nazywasz Tsukiego 'głupia kluska' ??? XD no przecież tu się można rozczulać jaki on biedny i jaki wspaniały, a tu nagle zwracają się do niego per kluska... i takie wtf?
Nazwałam tak Tsukiego ponieważ w skutek pewnej rozmowy bardzo spodobało mi się przezywanie go od klusek~~ ^^ Zresztą, nie tylko jego. Jak się zdarzy okazja to nazywam tak też Psyche, Roppiego, Delica~~ :> Wszystkich~~ Kluski są miękkie i takie kluskowate(no i oczywiście smaczne ;D), a jakby nie patrzeć to żaden z alter nie ma jakiegoś bardzo nieczułego podejścia do świata ^^ Nawet Roppi w brew pozorom jest na pewne aspekty życia bardziej drażliwy i łatwo się denerwuje. Używam, więc słowa 'kluska' jako zdefiniowania ich charakterów ^^
UsuńWow...
OdpowiedzUsuńTsukishima był tutaj tak... tak prawdziwy, szczery i właściwy, ze po prostu nie ogarniam... o_O wszystkie jego uczucia, przemyślenia, strach przed rodzicami Orihary, rozczarowanie samym sobą, ból i mimo wszystko - chęć życia, tak idealnie pokrywało mi się z blondynem, że to wręcz niesamowite się wydaje... Tak, zdecydowanie mnie zauroczył ten Tsuki tutaj. Całość była napisana naprawdę przyjemnym, lekkim stylem, a mimo to na swój sposób działa na uczucia (btw. przy jednym zdaniu się nawet zdenerowałam, ale dobrze. lubię jak się z czymś nie zgadzam xd). Opisy i przemyślenia są niezwykłe. I generalnie bardzo fajnym pomysłem wg mnie jest to, że pomimo wszystko, co się wydarzyło, pomimo całej przyjaźni i żalu, bólu Tsukiego - nie chce się zabić. Chce żyć dalej, nawet jeśli chciałby też zobaczyć Oriharę, wyebira życie. Tak jak tamten pieprzony samobójca - poszedł własną drogą, w pewien sposób ignorując zdanie drugiego. Miło, że choć jeden chce sobie jakoś ułożyć życie xD
Tak więc... wiedz, że ta częśc mnie zauroczyła, a całość tego two-shota to wgl. zachwyciła i to było piękne.
Pozdraawiam
Yhm... nie wiedziałam, gdzie napisać, więc stwierdziłam, że tu xD
UsuńGeneralnie zdenerwował mnie jeden fragmeny tj. ,,Może powinienem był ci powiedzieć, że robisz dobrze odbierając sobie życie. Wesprzeć cię w tej ostatniej rzeczy.". Ogólnie to denerwuje mnie takie podejście typu; jesteśmy przyjaciółmi, to nawet pomogę ci zabić się. Okej, oddanie, akceptacja itd. ale wg mnie Tsuki więcej zrb właśnie powstrzymujac go, nawet jesli mu nie wychodzilo, niz gdyby dal mu wolną rękę.
Ale to wyzej to tylko moje zdanie na temat tego sposobu myslenia. Bo ogólnie sam fragment pod względem fabularnym jest zajebisty. Doskonale pasuje do Tsukiego, który się trochę obwinia o to i zastanawia czy nie mógłby zrobić czegoś lepiej. Właściwie, to to zdanie bardzo dobrze pokazuje całe oddanie Tsukiego i jego chęć uszczęsliwienia Orihary, więc wiesz; całość jak pisałam jest piękna, a fragment moze i niezgodny z moimi przekonaniami, ale dobrze charakteryzujacy Tsukishime.
Pozdrawiam ^ ^